|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
l-e-l
błędny ogniczek
Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 21:59, 05 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Dla młodszych czytelników, czyli chodzi o grupę docelową Zmierzchu czy takich serio małych, które lubią czytać o puchatych króliczkach? Bo to by było dopiero ciekawe (ta druga opcja). Ale co tu się oszukiwać. James nie potrafi pisać (o seksie w szczególności), to pewnie to dzieło dla młodszych też będzie gniotem. Podobno wydawcy 50sog nie przepuścili książki przez korektę i redakcję, bo nie wierzyli, że to się sprzeda. Ja się tylko zastanawiam, dlaczego w takim razie to wydali? Mieli trochę papieru na zbyciu?... Tymczasem nie mogę się doczekać filmu. I ściągnę go z neta. Chały finansowo nie będę wspierać, a jednak trzeba sobie zdanie wyrobić, jak się ma znajomych, którzy lubią...
No jasne! Daario sam się przyznaje, że chce wyrywać lachony xD I się jeszcze bezczelnie tym przechwala (założę się, że nawet to nie jest prawda...). Też ich nie lubię w każdym razie. Zawsze jak o nich czytam, mam ochotę się zdżierżyć pałką po głowie (szczególnie na te przebieranki Dany przed audiencją). Ale jeszcze nie przeczytałam drugiego tomu Tańca ze smokami, więc sobie właśnie uświadomiłam, że masz przewagę w tej dyskusji (-;
Jasne, że to śmierdziało. W końcu brat sprzedał siostrę ogromnemu barbarzyńcy za domniemaną armię. Za cień szansy, że im pomogą. To musiało nieźle zadziałać na samoocenę. Ale z drugiej strony Dany nauczyła się, jak przetrwać w tej dżungli (pustyni, whatever). A ja dalej będę myśleć sobie, że ich miłość łączyła. Ktoś może powiedzieć, że to tylko dlatego, że Dany nauczyła się uprawiać seks, ale moim zdaniem ich od początku coś do siebie ciągnęło. W końcu było powiedziane, że Drogo nie wziąłby sobie byle jakiej kobyłki xP
Mam nadzieję po prostu, że wyjdzie z tych zagwozdek miłosnych Dany coś, co totalnie zbije ją z pantałyku. No wiesz, żeby sobie uświadomiła, że powinna oddać swe serce i lędźwia sir Jorahowi. Albo, że w ogóle faceci są przereklamowani. A najlepiej by było, gdyby ona w końcu się ogarnęła. Po prostu.
Jeśli o szkoły chodzi, w pełni się zgadzam. Pewnie nawet nie mają czasu na jakiś pełny research, porządne badania sondażowe czy zwykłe zapytanie własnego dziecka: "co tam w szkole?" (ale w sumie uczniowe zawsze odpowiadają, że nic, więc to dosyć niebezpieczne źródło wiedzy xD). Może dlatego ciągle coś robią, bo rzeczywiście ciągle coś jest nie tak. Z drugiej strony podobno ludzie z Polski najłatwiej dostają się na zagraniczne uczelnie i najlepiej sobie na nich radzą. Nie krytykowałabym aż tak strasznie naszej edukacji, bo podobno na świecie jest o wiele gorzej (nie liczę Azjatów xP). Bo wiadomo - ten, kto będzie chciał, to się będzie uczył i wiele wyciągnie, a jak się komuś nie chce, to żadna siła nie zrobi z niego geniusza.
Ach te koleżanki, co byśmy bez nich zrobiły?... ;-D
Karol jest cudowny. Potrafiłam o nim przegadać z prowadzącą zajęcia cały dyżur. A potem egzamin licencjacki xD
Jeśli o Barszcza chodzi. Kurcze, chciałabym pogadać z jakąś osobą, której ta książka się podoba. Ale nie tak - bo jest ważna, srytytyty. Tak, serio: podoba, podoba. Tak jak mi podobała się Pałuba. Bo przeczytałam (jupi) i mam wrażenie zmarnowanych 4 dn, kompletnie nic nie wyciągnęłam z tej książki oprócz tego, że faceci to buce i można się zabić wylewając na siebie topiony papier. Uch, dzięki Bogu, to koniec.
Nie myślałam, że kiedykolwiek napiszę fanfika HP i to jeszcze o dziewczynie Syriusza, ale od komentarza na Szlafroku w sumie wykiełkował mi całkiem znośny pomysł. Tylko te problemy z kanonem... (-;
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
sylville
grupa trzymająca władzę
Dołączył: 03 Kwi 2013
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: mazowsze
|
Wysłany: Czw 22:34, 05 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
a właśnie tego, o którą grupę chodzi, nie wiem. wszyscy tylko mówią, że 'dla młodszych czytelników', a nie mam jakoś odwagi szukać wywiadów i weryfikować te informacje. jeśli chodzi o redakcję i korektę - w stanach były dwa wydania i pierwsze faktycznie przeszło bez niczego, ale drugie - rzekomo - miało redakcję. nie wiem, czy redaktor był kretynem, czy po prostu to przescrollował i uznał, że szkoda czasu, ale zmiany są podobno marginalne, a najgorsze wpadki - puszczone. inna sprawa, że gdyby ktoś miał zaznaczać wszystko, co w tej książce nie ma sensu i wymaga poprawki, to nie dość, że by się zaharował na śmierć, to musiałby jeszcze w sugestiach zmian napisać tę książkę od nowa.
ojej, to całe szczęście, że jeszcze nic nie zaspoilerowałam [?]. jestem okropna i rzucam spoilerami na prawo i lewo zawsze. poza tym - naprawdę w polskim wydaniu rozbili to na dwa tomy? raaaany. to się nazywa galopująca chęć zysku.
no i drogo nie wziął sobie byle kobyłki. wziął sobie taką o niespotykanym w tym rejonie świata kolorze włosów xd myślę, że to mu wystarczało xd ale dobra, nie będę już po nich jeździć xd a jeśli chodzi o to, że dany powinna się ogarnąć - nie liczyłabym na to. w szóstym tomie będzie miała sporo na głowie i to niekoniecznie spraw sercowych. no i nie wiem, czy ser jorah byłby dla niej taki dobry - serio, kibicuję im, ale nie widzę ich jako pary na dłużej niż tydzień czy dwa. poza tym sam fakt, że im kibicuję, powinien świadczyć o tym, że nie będą razem, bo zawsze kibicuję ludziom, którzy się ze sobą nie schodzą. ba, jeśli się zejdą, to w ostatnim momencie zdążą się rozejść, żebym tylko nie mogła powiedzieć 'od początku wierzyłam w ich happy end' xD a tak serio - myślę, że dany musi najpierw przepracować do końca tę poporonieniową traumę i przestać robić z siebie matkę niewolników, a dopiero potem myśleć o jakichkolwiek związkach. czy tronach. bo teraz nie ma szans na sukces ani polityczny, ani - powiedzmy - sercowy.
jasne, nasza edukacja nie jest taka zła, zwłaszcza jeśli porównać ją np. z amerykańską [na której modłę projekty reform chcą zmieniać nasze szkoły tak btw]. o uczelnie zagraniczne to by trzeba lysię spytać, ja nic nie wiem. po prostu irytuje mnie, że ciągle chce się zmieniać coś, co w gruncie rzeczy jest okay, że szuka się dziury w całym. wiem, że czasy się zmieniają i trzeba podążać za tymi zmianami, ale, kurczę, wprowadzanie kolejnych zmian zanim te wcześniejsze dadzą jakiekolwiek efekty? albo chociaż będzie wiadomo, czy były to zmiany na lepsze? rany.
awww! ja na egzaminie licencjackim mogłam sobie pogadać o draculi, więc też byłam szczęśliwym człowiekiem. chociaż połowy egzaminu nie pamiętam, bo byłam zbyt zestresowana, że ktoś mi zje zostawione na korytarzu czekoladki dla promotora i recenzenta xD
chyba nie umiem wskazać ani jednej znanej mi osoby, której by się Barcz podobał. może to trochę zbyt specyficzna książka, żeby miała dziesiątki fanów. jestem jednak pewna, że w którymś momencie zjawi się pokolenie, które będzie wychwalało ją pod niebiosa. o ile do tego czasy nie strącimy jej gdzieś w otchłań xd
yaaay! to ja trzymam kciuki za pomysł i za jego realizację. i z kanonem zawsze z lysią pomożemy na tyle, na ile możemy xd choć, jak było widać, mam obrzydliwą tendencję do łatania niedomówień w kanonie tak, żeby pasowały do mojej teorii xd
|
|
Powrót do góry |
|
|
l-e-l
błędny ogniczek
Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 11:18, 06 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
50sog czytałam tylko wersję polską (papierową) i fragmenty angielskiej (pdf z chomika :-D) dla weryfikacji. Na więcej zdrowia pschicznego mi nie starczyło. Wielu ludzi za kiepski język tej książki wini tłumaczkę, ale naprawdę: z pustego i Salomon nie naleje. Książka brzmi jak typowe opko: autorka coś by chciała, ale nie bardzo wie jak. Już nawet pominę to, że biedna podświadomość Any była tą jej częścią niewinną i wstydliwą. Nie sądzę, żeby Freud, przecież twórca nieświadomości czy tam podświadomości, się z tym zgodził...
Ale - o czym ja w ogóle mówię? Nie sądzę, żeby autorka dbała o to bardziej niż o podziurawione gacie.
Ja też mam problem ze spoilerami :-D Ale żeby spoilerować jak moja mama, to trzeba osiągnąć jakieś mistrzostwo. Scenka rodzajowa: "-No, zaczynam dopiero trzeci tom", na co mama: "A, tak, tak, to Robb zginie na tym weselu, prawda?". Boże!, miałam taką straszną ochotę rozłączyć się bez słowa!
Doskonale sobie zdaję sprawę, że nie czytam tutaj romansów, umówmy się: Martin nie zawracałby sobie za długo głowy kłopotami sercowymi Dany. Chyba w ogóle - swoich postaci. Są ważniejsze rzeczy do opisywania (na przykład co podano, na jakiej uczcie xP). A jeśli o Dany chodzi, to pewnie masz rację: powinna wziąć się w garść i wreszcie zdecydować, co jest najważniejsze. Vesteros czy niewolnicy.
Jeśli chodzi o edukację. Może po prostu jesteśmy bardzo niecierpliwi. Jak nie potrafimy wytrzymać 2 minut ładowania się filmiku na youtube (z życia), to jak wytrzymać kika lat na efekty w reformach edukacyjnych? Moja siostra idzie teraz nowym programem i nie ma już fizyki, chemii i bilogii, tylko przyrodę. Niby okej, jest humanem. Ale razem z tym przyszedł kompletny chaos - nauczyciele dostali podręczniki tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego, nie wiadomo, czy uczyć ma tego jeden nauczyciel, czy raczej powinien być osobny od każdego segmentu (np. lekcje o biologii prowadzone przez biologa, chemii przez chemika). Także ciekawe, czy przy tym chaosie, czegoś się ci licealiści nauczą. Poza tym nowa matura ustna - losowanie pytań. Materiału od groma (pytania językowe included), ale w programie nauczania większych zmian nie ma (szczególnie w klasach ścisłych), ucz się sam, uczniu. To chyba dobry przykład na to, że rzeczywiście urzędnicy nie bardzo wiedzą, co robią, a zmieniają, bo pasuje pokazać, że coś się robi.
O zagranicy raczej dużo nie wiem, bronię się przed nią rękami i nogami. Źle mi za granicą. Ale wiem z rozmów z koleżanką, która akurat ma podwójne obywatelstwo, że Amerykanie na przykład na poziomie liceum uczą się ułamków. No, wiadomo, że to zupełnie inny system, ale w Polsce dzieciaki się z tego śmieją.
Haha!, najlepsze, że o Irzykowskim nie pisałam licencjatu :-D Ja czekoldaki zostawiłam pod opieką, więc zero stresu. Oprócz tego, że denerwowałam się jak cholera, bo przed takimi ludźmi chce się dobrze wypaść.
A o Draculi to musiał być ciekawy temat (-: Lubię wampiry...
Założę się, że skończy się na adnotacji, że kanon kanonem, a moja twórczość moją radosną twórczością. Rozbieżności są niestety nieuniknione xP To bardzo trudne pisać o czyichś postaciach, mimo że huncwoci na przykład nie byli jakoś bardzo rozwinięci w książkach o Harrym. Pokazano nam jakieś najbardziej typowe ich cechy, więc tu ma się szkielet, a resztę można sobie dopowiedzieć. Bo Syriusz w serii HP był już naprawdę kolesiem po przejściach i raczej mało przypominał przystojniaka z Hogwartu. Tak samo Lupin czy Peter.
|
|
Powrót do góry |
|
|
sylville
grupa trzymająca władzę
Dołączył: 03 Kwi 2013
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: mazowsze
|
Wysłany: Pią 14:28, 06 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
biedna tłumaczka. wiadomo, że z gówna nie zrobi się złota. polską wersję tylko przekartkowałam, więc nie wiem, czy tłumaczka próbowała coś ratować, czy z pokorą zwiesiła głowę i tłumaczyła, jak było. wiem tylko, że 'o święty barnabo' się pojawia parokrotnie xD i racja, typowe opko z pogubionymi wątkami i bezsensownym kierunkiem rozwoju akcji.
a papcio freud to by się za głowę złapał.
loool xD to ja jestem podobnym typem spoilerowca xd tzn. mam obrzydliwą tendencję do zakładania, że skoro ja posiadłam jakąś wiedzę - obojętne, czy chodzi o treść książki, czy o coś innego - to wszyscy wokół mają dokładnie tę samą wiedzę. [zresztą mam to po mamie, która chyba zakłada, że czytam jej w myślach xd]. ale red wedding chyba nikomu nie zaspoilerowałam. co innego wesele joffreya xd
o romansach wspominałam głównie w kontekście tego, że (a) póki dany jest w grze, to jej ewentualny mąż lub ewentualne dziecko także byłoby w grze po jej śmierci, więc sam romans może być ważny dla fabuły i (b) martin mimo wszystko tworzy bardzo ludzkie postaci, więc nie odmówiłby jej romansu tylko dlatego, że dwa wątki dalej jest wojna i nie ma czasu na pierdoły xd
ale dany na pewno musi podjąć jakąś decyzję, bo nie da się mieć ciastka i je zjeść. nie zabierze tych niewolników do westeros, bo połowa jej umrze po drodze, a druga połowa i tak zostanie niewolnikami w westeros. zresztą - jak tylko dany odmaszerowałaby z tego miasta, w którym teraz jest [mylą mi się, więc nazwy nie podam], to w ciągu jakiegoś roku wszystko wróciłoby do normy. jeśli z kolei zostanie w essos i odwali się od żelaznego tronu, to ktokolwiek ten tron zajmie, będzie chciał ją zabić - w końcu, jakby nie było, to nadal zagrożenie. i to zagrożenie ze smokami. a jak jej się odwidzi i postanowi za dziesięć lat odebrać tron? lepiej zabić wcześniej. obstawiam, że martin pokaże jej, że nie da się zmienić ludzkiej mentalności na stałe, tzn. dany nie może stoczyć walki z systemem za niewolników, i że lepiej dla niej byłoby, gdyby jednak ruszyła do westeros, bo w końcu działanie jest lepsze od czekania na kolejnego skrytobójcę.
niby tak, niby niecierpliwość można zrozumieć, ale, cholera... nie, to wszystko mnie boli, wszystkie te zmiany programu, przyrody i cholera wie, co jeszcze. nie wiedziałam, że aż taki chaos się zrobił w związku z przyrodą [cholera, ale 'przyroda'? serio? mi się w podstawówce nawet udało tego uniknąć, zresztą chyba byłam ostatnim czy przedostatnim rocznikiem, który miał biologię, geografię i w 6 klasie nawet fizykę], ale było to przewidzenia. w końcu reformy mają być szybko-szybko, bo już teraz, zaraz, za pięć minut dadzą efekty i musimy widzieć te efekty natychmiast! nie wiem, ja i moja mentalność emeryta uważamy, że na efekty trzeba poczekać przynajmniej trzy lata, zanim zmieni się cokolwiek. najlepiej byłoby kilka roczników puścić, a dopiero potem zmieniać. ale gdzie tam, od rocznika '86 każdy albo prawie każdy robił za króliki doświadczalne w jakiejś kwestii [;86 pierwszy szedł do gimnazjów, '87 miał giertychowski przelicznik, '88 też miał ten przelicznik i pierwszy szedł na studia w systemie 3+2 etc.]. w którymś momencie to wszystko grzmotnie na pysk, bo nikt już nie będzie wiedział, co ma robić, czego uczyć i kiedy.
a, jeśli chodzi o zmiany w maturze ustnej - z jednej strony mi przykro, bo na prezentacjach można było zarobić, z drugiej strony mnie to cieszy, bo wiem, ile osób kupowało prezentacje - i ile osób z tych, które kupowały, nie potrafiły poprawnie maila napisać, że o całej prezentacji nie wspomnę. może system z pytaniami sprawi, że matura znów będzie jakąś wartością, tzn. nie każdy będzie ją zdawał z palcem w nosie. w perspektywie czasu to by zmniejszyło też problem bezrobotnych magistrów, ale nie mam chyba co o tym marzyć. pierwszy rocznik z nową maturą ustną będzie pokrzywdzony, a kolejne opracują sobie zestawy pytań - o ile MEN nie wpadnie na pomysł, by te pytania zmieniać - i znów będzie łatwo.
lol, w takim razie musiałaś mieć niezły słowotok :D ale to tym bardziej urocze, jeśli tak Ci się udało zejść z tematu :D
w sumie ja się denerwowałam dzień przed obroną bardziej niż w dniu samej obrony. miałam sympatycznego promotora, o którym wiedziałam, że mi krzywdy nie zrobi; wiedziałam, co mam mówić, bo akurat mój rocznik [nie wiem jak kolejne] miał licencjaty nie pisane, ale mówione [zresztą było to zabawne całkiem, bo najpierw mieliśmy napisać sobie prace, żeby je mówić godzinę. potem 40 minut. potem pół godziny. potem 20 minut. a ja napisałam 25 stron worda i ciągle musiałam ciąć i ciąć, i ciąć... i nawet nie dali mi całej powiedzieć xD]. ogólnie było fajnie, choć obronę mgra wspominam jeszcze milej <3
oj tam, z kanonem da się żyć w zgodzie, zwłaszcza jeśli podaje tylko szkielet i można wszystko dopasować po swojemu. co do syriusza, to zgadzam się, był facetem po przejściach. mam teorię, że on te lachony wyrywał, żeby nie czuć się samotnym, ale i tak mu to niewiele dawało, bo rodzina go tak skrzywdziła, że lachonom nie ufał, rzucał, zanim został rzucony itd. biedny syriusz. no i w sumie biedny każdy z huncwotów - biedny rozpieszczony od małego james, biedny remus, biedny peter, którego nikt nigdy nie lubił i nawet teraz ludzie go z ffków wyrzucają. wszyscy biedni xd
|
|
Powrót do góry |
|
|
l-e-l
błędny ogniczek
Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 17:17, 06 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Na moje oko tłumaczka wzięła i przetłumaczyła jak leciało, nierzadko dosłownie, zostawiając mnóstwo kalek z angielskiego (nieśmiertelne imiesłowowe równoważniki). Także bym jej nie broniła, aczkolwiek nie przesadzajmy, że to wyłącznie jej wina.
Skoro tak okropnie spoilerujesz, to muszę się pospieszyć z tym Martinem, ale bez paniki... mam za sobą pierwszy rozdział :-D Jakoś nigdy spoilery aż tak mi nie przeszkadzały. U Matrina są jednak czymś potwornym. Chyba bierze się to z tego, że nigdy nie wiesz, czym cię zaskoczy. Bo, umówmy się, jaka jest szansa, że James uśmierci głównego bohatera (głównej bohaterki nie, bo to pierwszoosobówka)? -100%. A jaka że Martin? Równe 99% xD
A jeśli o Joffreya chodzi, to spoko. Nie przebijesz okładki następnej książki w polskim wydaniu, która zaspoilerowała wiadomo co. No serio, spoiler na okładce książki?? Wtf??
Jeśli chodzi o dziecko Dany. To w końcu rzeczywiście istnieje ta klątwa, która zrobiła z Dany jałową ziemię czy to raczej jej obsesja? Trochę już się w tym pogubiłam...Meagi to serio mają jakąś moc czy to pic na wodę? (bo przecież przepowiednia Cersei się spełniła, chociaż, co to za przepowiednia, że zastąpi ją młodsza i ładniejsza? To raczej i bez tej przepowiedni by się stało -.-).
A czy nie miałoby sensu, gdyby ona wróciła do Westeros, wzięła i zdobyła tron, a potem wróciła i wyzwoliła tych niewolników z potęgą żelaznego tronu, skoro jej tak zależy? Owszem, musiałaby zaszyć się gdzieś i poczekać aż smoki podrosną, ale w tym czasie mogłaby zdobywać jakieś mały wioski. Ale chyba o tym trzeba by było pomyśleć wcześniej, kiedy jeszcze tych trzech miast nie pozdobywała i im spieprzyła handel.
No tak. Biedna Dany jest trochę w sytuacji bez wyjścia.
Myślę, że to nie jest mentalność emeryta, a całkiem racjonalne myślenie. Zawsze na rezultaty trzeba trochę poczekać. A czasami jest nawet gorzej, ale tylko na początku, później może okazać się, że po przywyczajeniu się, mogą wyjść z takiej czy owakiej reformy dobre rzeczy.
Boję się, że ustna matura na pytania może przynieść sprzeciwy ścisłowców i kolejne zmiany...
Jeśli chodzi o ten mój licencjat to w zasadzie nie była taka moja zasługa, a mojej recenzentki. Obie jesteśmy zafiksowane na punkcie Irzykowskiego <love>.
Też miałam 20 minut mówienia o czymś ciekawym, a potem pytania. I miałam podobny problem, bo napisałam 20 stron, a po cięciu wyszło mi całkowicie coś innego. Ale nadal uważam, że coś lepszego, więc jestem zadowolona. Mam ciężkie myślenie i do fajnych wniosków dochodzę naprawde po dłuższym czasie obcowania z problemem (-; Magistra jeszcze nie broniłam, ale czekają mnie dwie obrony w jednym roku, więc już się cieszę xD jupi...
Ten twój Syriusz trochę przypomina Vernera, tak... troszkę ;-D
Moi hunctwoci (moje teorie na ich temat, czy dopowiedzenia) są raczej dupkami. A Peter zdradził, bo czuł się od nich gorszy. Nikt przecież nie podejrzewał ofermy Petera. A pffff!
|
|
Powrót do góry |
|
|
sylville
grupa trzymająca władzę
Dołączył: 03 Kwi 2013
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: mazowsze
|
Wysłany: Pią 18:38, 06 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
nie dziwię się, że tłumaczce się nie chciało. ta, która tłumaczyła zmierzch, starała się coś poprawiać i nikt tego nie docenił nawet. życie jest ciężkie xd
ale byłam grzeczna i póki co chyba nic nie zaspoilerowałam, prawda? xD swoją drogą - kocham wszystkie spoilery. oczywiście zwykle o nich zapominam w pięć minut po przeczytaniu, a kiedy czytam książkę, to to, co miałam zaspoilerowane, może mnie zdziwić, bo oczywiście zapomniałam xd w przypadku martina jakoś mało spoilerów mnie dopadło, bo od razu po zakończeniu emisji pierwszego sezonu przeczytałam tomy 1-4, a z piątką męczyłam się jakoś zimą tego samego roku. przy czym 'męczyłam się' to kluczowe określenie. i zaraz, stop, która okładka coś zaspoilerowała? ja nic nie wiem, nic nie widziałam, ja tu tylko na gwiazdkę dostaję okładki serialowe xD
na moje to pic na wodę był, ale w sumie nie wiem. przez dobre dwa tomy usilnie próbowałam wypierać jakiekolwiek istnienie magii i bolało mnie, ilekroć okazywało się, że to nie miła i ładna książka o polityce i sytuacji społecznej, ale prawdziwe fantasy z magią i całą resztą tego tałatajstwa xd w każdym razie to, co dany usłyszała od tej babki od owiec, dla mnie jest ściemą. gdyby było prawdą, to zyskujemy... no, może nie pewność, ale mocne przekonanie, że martin nie posadzi dany na tronie - królowa, która nie może mieć dzieci, to nie jest żadne rozwiązanie. po jej śmierci wojna zaczęłaby się od nowa xd chociaż to mogłoby być rozwiązanie w stylu martina xD
przepowiednia cersei jest trochę inna - raz, że to oczywista oczywistość, że ktoś młodszy i ładniejszy, a dwa, że cersei sama pomaga jej się spełnić przez to, że w nią wierzy.
co do ratowania niewolników przy użyciu armii westeros. czarno to widzę xd poza tym gdyby nawet tak zrobiła - zaszyła się gdzieś i poczekała [co się raczej nie uda, przecież tyle osób ma na nią oko], a potem odbiła westeros i od razu wszystkie armie wysłała do essos, to (a) przez czas jej zaszycia się w tym miastach wszystko mogłoby wrócić do stanu sprzed jej przybycia i (b) w momencie, kiedy wysłałaby wszystkie siły do essos, obalenie jej władzy w westeros byłoby banalnie proste. nie widzi mi się połączenie; dany - moim skromnym - będzie musiała dokonać wyboru i to już niebawem.
ale jak czekać na efekty w kraju, w którym nikt nawet nie rozumie, że np. obecna sytuacja gospodarcza jest efektem reform sprzed 5-10 lat? serio, za każdym razem, kiedy słyszę, że np. pis mówi, że po popsuło gospodarkę w 2 lata rządów, to mam ochotę krzyczeć przez okno, że to mogą być efekty ich własnych rządów. albo rządów sld. albo tego, kto był przed sld, bo już nie pamiętam. skoro z takim przekonaniem żongluje się wiarą w to, że gospodarkę można zepsuć/naprawić w rok czy dwa, a społeczeństwo w to wierzy, to przełożenie jest proste: edukację też da się naprawić w rok czy dwa, na co czekać dłużej. a potem człowiekowi ręce opadają i rozgląda się za dobrym miejscem do emigracji xD
co do ustnej matury - przecież nie mogą nagle wypytywać wszystkich o różnice między wierszem tonicznym a sylabotonicznym, a jak ktoś nie wie, to ajlawju. musieliby wprowadzić podział na podstawę i rozszerzenie, bo wiadomo, że pytania też mogą być różne. ale jak długo wymagałyby logicznego myślenia, a nie wkuwania na pamięć pierdół, to myślę, że nikt nie powinien protestować. no, poza tymi, którzy nie myślą logicznie. okay, czyli protesty pewnie będą xd ale i tak jestem ciekawa, co CKE wymyśli.
mój recenzent licencjacki w sumie zadał jedno pytanie. gorzej [i jednocześnie lepiej xD] było z tym w czasie obrony mgra, bo chciał dyskutować o filozofii dwudziestowiecznej, a ja o filozofii nic nie wiem, więc całość zepchnęłam na tory filozofii z seriali amerykańskich, relatywizmu i rewolucji francuskiej. kocham faceta za to, że to przełknął, bo potwornie zmyślałam xD promotora też kocham, bo był kochany <3
w każdym dużo gadałam, bo ja do wniosków dochodzę przez gadanie albo przez rysowanie planów/struktur. jak nie mogę rozpisać planu, to muszę gadać i gadać, a w którymś momencie wpadnę na jakiś pomysł albo powiem tyle, że skołuję rozmówcę xD wolę jednak myśleć, że wpadnę na dobry pomysł.
ojej, aż dwie obrony? polon i co jeszcze, jeśli mogę zapytać? :)
mnie w tym roku czeka obrona drugiego mgra, bo uznałam, że co tam, pójdę jeszcze na jeden kierunek, a że nikt poza ug [no i swpsem, ale tego nie liczę, bo drogie jak pies] nie oferuje moej wymarzonej skandynawistyki, to pójdę na kryminologię. bo to tak bardzo zbliżone do polonu, prawda? xd
ale verner był egocentrycznym tchórzem, a syriusz nie. syriusz wierzył w przyjaźń i w dobro, i w inne gryfońskie wartości. to ważna różnica xd poza tym, cóż, lubię bohaterów z poważnymi ranami w duszy. będę o to obwiniać batmana xd
ale wizja z dupkami też jest dobra. pewnie nimi byli, a ja im traum dokładam, bo uwielbiam bohaterów z traumami xd
|
|
Powrót do góry |
|
|
l-e-l
błędny ogniczek
Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 23:09, 06 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
No, ale "sójki w bok" i "puszczanie perskiego oka" co dwie strony to mała przesada. Może tłumaczka miała intencje, ale efekt nie wyszedł. Pamiętam, że otworzyłam ostatnią część Zmierzchu na randomowej stronie i przeczytałam, że Jacob obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni i nie odrywając nóg od podłoża, obrócił się tak, żeby zobaczyć coś (pewnie Bellę). Niezła robota, tłumaczko, naprawdę niezła...
Nie, nie dowiedziałam się niczego nowego. Wiem już od siostry, że czeka mnie na końcu opis robienia kupy przez Dany. I że Tyrion zostanie błaznem i będzie jeździł z Grosik na prosięciu czy tam psie. Moje życie straciło sens po tym spoilerze.
Co do okładki to chyba Uczta dla wron, chyba obie. Po trzecim tomie miałam jakąś bardzo długą przerwę, przed tomem czwartym. Sama nie pamiętam dlaczego, pewnie studia.
Ja mam pecha do spoilerów. Czytałam sobie kiedyś radośnie Bez dogmatu Sienkiewicza i już zmęczona, bo było jakoś późno, przestałam na chwilę i tak o, bez powodu, przekartkowałam książkę do końca. Zatrzymałam się na jakiejś przypadkowej stronie i przeczytałam zdanie, które jako pierwsze rzuciło mi się w oczy. Khm: "Anielka umarła dzisiaj rano". No serio!? xD
Jeśli o mnie chodzi, byłam przekonana, że magia w tym świecie to jakiś starożytny bullshit (czasem jestem pod wrażeniem mojej polszczyzny...), ale potem wykluły się smoki i ten cały szajs z Branem za Murem. Do tej pory pali mnie problem zombiaków. Skąd oni się w ogóle wzięli? To jakaś czarna magia? Specyfika świata? O co cho?
Tylko że jest furtka do tej przepowiedni (kiedy słońce zajdzie na wschodzie...). Może chodzić o jakiś przewrót? W końcu i na południu, i na północy dzieją się jakieś naprawdę poważne, epickie rzeczy. Tylko... czy serio to wszystko Martin chciałby łączyć z macicą Dany?
Co do Cersei. Co tu jest do wierzenia? To chyba naturalny porządek rzeczy - przyjdzie młodsza, wyjdzie za króla i będzie królową (w tym wypadku mała Margaery). Nie ma w tym większej filozofii.
Nie znam się na tych rzeczach, lepiej mi idzie obmyślanie intryg we własnych tekstach, lepiej znam bohaterów xP Chociaż i to czasem nie... Anyway! Wydaje mi się, że po próbie otrucia Dany w pierwszym tomie wszyscy jakoś stracili zainteresowanie małą smoczycą. A już w ogóle, jeśli chodzi o Cersei i wyśmiewaniu coraz to nowych doniesień o smokach. Co jest kretyństwem. Cersei w ogóle się nie popisała, jeśli miałabym coś na ten temat powiedzieć.
Też się zastanawiam, czy taka już jest specyfika polityki, szczególnie tej demokratycznej - że wszystko musi być już i natychmiast, bo przecież kadencja trwa jedynie cztery lata. Mogliby ten czas spokojnie wydłużyć, nie widzę zagrożenia dla tej cudownej demokracji, a można by zrobić więcej, no i rzeczywiście reformy mogłyby przynieść efekty jeszcze za kadencji rządu, który je wprowadził. A kysz z emigracją! Najgorszy koszmar, który mógłby mi się przyśnić xD A wszyscy i tak mnie straszą tymi zmywakami...
Z tego, co opowiadała mi siostra, wywnioskowałam, że będą pytania językowe np. "Jak internet wpływa na nasz codzienny język. Podeprzyj się wybranymi tekstami kulturowymi". Nie mam pojęcia, o co chodzi z tymi tekstami kulturowymi. Że na przykład jakieś artykuły z dwutygodnika.com? Ale przecież licealiści raczej takich rzeczy nie znają. A z literatury pokazywała mi plakat Dziadów, trzeba było opisać go (nie wiem, tak jak na maturze z angielskiego??), a potem odpowiedzieć na pytania komisji o Dziady i Mickiewicza.
Na moim egzaminie licencjackim promotor musiał domagać się tego, żeby zadać mi pytanie. I oczywiście był to Miciński! Jezu, nigdy w życiu nie gadałam takich głupot. Ale chyba w końcu się uratowałam, bo był ze mnie zadowolony (-:
Zauważyłam już, chociaż nie studiuję tak długo, że ważne na studiach jest sprzedanie swojej wiedzy. Jeśli mówisz, jeśli masz jakieś zainteresowania i potrafisz o nich mówić, to oni to kupią. Chyba że trafi się na buca, ale to wiadomo - życie.
O, tak! Plany i struktury też mi pomagają rozeznać się w temacie, jak się ma taką mapkę, łatwiej znaleźć zależności i ewentualnie je połączyć. Nie wiem, jak z gadaniem. Na egzaminach bardzo się denerwuję, ale gadam i zawsze mam wrażenie, że to taki słowotok bez ładu i składu. Praktycznie nigdy nie jestem z siebie zadowolona. Z drugiej strony zazwyczaj wychodzę z dobrymi ocenami, więc może w tym gadaniu jest jakiś potencjał?
Pewnie, że możesz. Polon i ikp. Wzięłam kulturoznawstwo, bo mi polecano ludzi od modernizmu i chciałam trochę sobie poszerzyć perspektywę literacką. Ale po obejrzeniu iluśtam konferencji z ikp-u, trochę się boję, że będą mi kazali pisać magisterkę o automatach do kawy xD Kocham automaty do kawy (oprócz tego na polonie, bo on oszukuje i jest trolem), ale jakoś nie czuję magisterki o kofeinie xD
Kryminologia i polonistyka? Hm. Close enough ;-D Jeśli mogę spytać, poszłaś tam z zamiłowania, ciekawości? Jak to połączyć? ^ ^"
Bo bohaterowie z ranami w duszy są najlepsi, tak samo jak ci z traumami. I tacy, którym ciągle wiatr w oczy, a oni muszą temu stawiać czoła. Takich najbardziej się kocha.
|
|
Powrót do góry |
|
|
sylville
grupa trzymająca władzę
Dołączył: 03 Kwi 2013
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: mazowsze
|
Wysłany: Sob 0:50, 07 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
no dobra, w takim razie dobre intencje utonęły w morzu tekstów niemożliwych do poprawienia. zdarza się xd
a takie numery z obracaniem się to podchwytliwe są. pamiętam, jak przy jednej książce musiałam rozrysowywać sobie to, o czym była mowa, i obracać kartką, żeby ogarnąć, czy autor ma rację. nie miał zresztą, więc moje żenujące metody okazały się przynajmniej przydatne xd
o, to ja ten opis wyparłam chyba. a tyrion się jeszcze ogarnie, spokojnie xD jak mówiłam, piąty tom mnie strasznie bolał i nudził. i wkręciłam się pod koniec, bo tyrion się ogarnął. to było jedyne, co mogło tę książkę uratować xD
a, no ja chyba nawet tych okładek nie widziałam. ale w sumie nie powinnam się dziwić, to nie tak, że wydawcy jakoś bardzo przejmują się wrażliwością czytelnika na spoilery. albo jego poczuciem estetyki - te stare okładki w ogóle były dość koszmarne.
lol, to się nazywa szczęście do spoilerów xD mi się chyba nigdy aż tak nie trafiło, zawsze googlam spoilery i jeszcze się złoszczę, że znaleźć nie mogę xd
brana za murem wypieram z mózgu. najchętniej bym nie czytała jego rozdziałów, ale boję się, że stracę coś ważnego. więc czytam i wypieram. także o branie ani słowa nie jestem w stanie powiedzieć. wyklucie się smoków uznałam za przykład specyfiki tamtejszej fauny - każdemu mogło się zdarzyć. mirri maz durr uznałam za zwykłą znachorkę, która udawała, że robi jakieś czary-mary. dopiero z melisandre miałam problem, bo jej tak łatwo zracjonalizować się nie da. no i wskrzeszeń ser berica xd ale nie podejmowałabym się klasyfikowania tej magii w żaden sposób, za mało fantasy czytałam, żeby móc się wypowiadać xd
jeśli chodzi o zombie, to ich też chciałam przypisać do tamtejszej fauny - ot, taki sobie kontynent z zombiakami. ale racja, też muszą być częścią tej magii. i w sumie o nich też powinnam myśleć, kiedy próbuję myśleć o zakończeniu. cholera, ciągle mi ta magia ucieka i szukam tylko politycznych rozwiązać.
do wierzenia jest tyle, że cersei sama zdecydowała, że (a) przepowiednia jest przepowiednią i (b) chodzi o margaery. i w efekcie działania, które podejmie w stosunku do margaery, sprawią, że margaery zajmie jej miejsce i takie tam. nie mam pod ręką samej przepowiedni, więc mogę nie pamiętać, ale tam chyba tylko o zajęcie miejsca chodziło, nie?
a skąd, przecież greyjoyowie mają jakiś interes do dany, martellowie też się nią interesowali... a teraz, kiedy to miasto jest w centrum zainteresowania wszystkich w essos, westeros też się musi dowiedzieć o tym, że dany dalej biega wolno i zbawia niewolników. pewnie, westeros jest teraz zajęte samym sobą, ale na pewno nie zostawiliby jej wolno i nie czekali, co się stanie. zwłaszcza że 6 tom ma się zacząć od przybycia floty greyjoyów.
cersei jest teraz za bardzo skupiona na sobie, ale może jej przejdzie. wierzę w nią ^^
ale wybory są wentylem bezpieczeństwa. gdyby ludzie nie mieli poczucia, że na coś wpływają [a wpływają na niewiele], to mogliby się burzyć. a tak pójdą, wrzucą karteczkę do skrzynki i mogą dalej narzekać przed telewizorami, bo przecież *coś* zmienili. i nie wiem, czy dłuższe kadencje naprawdę by wpłynęły na reformy - przecież i tak ciągle trzeba iść na ustępstwa, przekonywać i własnych polityków, i koalicjantów, że wszystko jest okay, walczyć z opozycją - w tym wszystkim zostaje mało czasu na to, by przystanąć i pomyśleć nad tym, co się robi z krajem i dla kraju. wszyscy chcą wszystkiego natychmiast, żeby pokazać mediom, żeby to, żeby tamto. nie ma czasu na czekanie czy myślenie. no i, cóż, polacy nie radzą sobie najlepiej w czasach pokoju. i tyle.
mnie też emigracja przeraża, ale nie przeszkadza mi to tworzyć planu awaryjnego, którego mam nadzieję nigdy nie zrealizować xd
O______O o matko, zupełnie tego nie widzę. kto wymyślał te pytania? i jak te biedne dzieciaki miałyby zdać takie coś? ale czuję, że te pytania językowe będą bolesne, nikt nigdy nie chciał prezentacji o języku [a szkoda, najlepiej się pisze]. to opisywanie plakatu pewnie ma zastąpić korespondencję sztuk, ale nie ogarniam, czemu to ma być na ustnym. no i pytania dot. 'dziadów' - okay, niech będzie, ale to wszystko jest koszmarnie sztywne. dlaczego choć raz nie mogliby postawić na sprawdzanie tego, czy zdający umie myśleć logicznie? nie wiem, dać mu fragment tekstu - akapit, nie więcej - i pogadać o tym? albo pogadać o tym, jak rozumie zakończenie 'przedwiośnia'? cokolwiek, byle to rozmowa była. jasne, rozmowę trudniej oceniać, ale w szkołach tak bardzo brakuje rozmowy.
miciński to najgorsze, co się polskiej literaturze przytrafiło. nie wiem, na jakich prochach facet leciał, ale były za mocne xD moja koleżanka pisała pracę roczną o diable u micińskiego i pojęcia nie mam, jak ona zrozumiała jego twórczość na tyle, by móc coś napisać. ja samą pracę ledwo zrozumiałam. brrr.
i zgadzam się, sprzedanie zainteresowań i w ogóle zdolność do podtrzymania rozmowy jest najważniejsza. nie wierzyłam w to, póki nie zdałam egzaminu z romantyzmu przez gadanie o wojnie w kosowie i przez porównywanie byrona do de sade'a. nadal mnie to śmieszy xD ale inna sprawa, że jest strasznie dużo studentów, którzy po prostu tam są, bo są. nie maja zainteresowań, wymyślenie tematu to dla nich problem, czytanie lektur ich boli, język jest za trudny i nie chcą się uczyć... no cholera, jakbym miała z takimi do czynienia, to też bym później doceniała każdego, kto jest się w stanie wypowiedzieć na jakiś temat i kto wydaje się zainteresowany tym, o czym mówi, i zwyczajnie oczytany.
plany są najlepsze! a w gadaniu trzeba znaleźć sposób na przemycenie planu albo przynajmniej udawanie, że chaotyczne gadanie idzie według planu. no i trafić na kogoś, kto nie chce być wredny - to zawsze podstawa xD
o mamo, ikp mnie przerażał zawsze xd ktoś pisał tam pracę o znaczeniu ogródków działkowych w kulturze polskiej. jeśli to nie jest przerażające, to nie wiem, co jest xd zresztą w ogóle spacer po archiwum prac dyplomowych przekonał mnie, że są dziwniejsi ludzie ode mnie. to było miłe xd
a automaty do kawy zawsze są miłe. mają kawę! no, chyba że jej nie mają i leją do kubeczka wrzątek za 3zł, wtedy aż się proszą, żeby je kopnąć. ten polonowy uwielbiał robić numery z wrzątkiem w piątki o 8.00, a ja, cholera, nie jestem szczególnie miłym człowiekiem w piątki o 8.00. i automat powinien o tym wiedzieć xd ale i tak był lepszy od tego poprzedniego, kawa z poprzedniego smakowała jak wiewiórcze siki i nigdy nie lał pełnego kubeczka. świnia. a teraz, dla odmiany, mam automat, w którym za małą kawę z mleczkiem życzą sobie ponad 50gr więcej niż w takich samych automatach na kampusie centralnym. to bulwersujące. ba, to zasługuje na badania i wciągnięcie do jakiejś pracy mgr xD
a tak zupełnie serio - ikp jest o tyle fajny, że można pisać o związkach literatury z filmem i to był jedyny powód, dla którego przez moment, dosłownie momencik rozważałam, czy nie iść tam zamiast na krymino. potem jednak przypomniało mi się, że musiałabym przeżyć masę przedmiotów, które prowadziliby ludzie, którzy zaakceptowali temat o ogródkach działkowych... taaak. na krymino przynajmniej nie ma ogródków działkowych xD
a na krymino wylądowałam z ciekawości głównie. czytałam sporo o pracy kryminologów zagranicznych, ba, o tym, jak ciekawie mogą analizować literaturę popularną pod kątem przestępstw i innych takich, więc jakoś mi to kliknęło w mózgu. póki co nie mam pojęcia, jak to połączyć, więc trzymam się zleceń na redakcję, które czasami dostaję, i z przerażeniem myślę o tym, że będę musiała wymyślić, jaką ja chcę znaleźć pracę. bo pojęcia nie mam. szkoły wydają mi się trochę przerażające, redagowanie czegoś na pełen etat by mnie zabiło, a po krymino nadal nie bardzo wiem, co można robić. zaczynam żałować, że nie przyjęłam zaproszenia na doktoranckie, ale pewnie po nich też bym nie wiedziała, co chcę robić xd
taak, to zdecydowanie najlepsi bohaterowie, jacy tylko istnieją <3 zawsze mam ochotę takich przytulić, dać herbatę, a potem odesłać do książki/filmu, by dalej dzielnie stawiali czoła przeciwnościom losu :D
|
|
Powrót do góry |
|
|
l-e-l
błędny ogniczek
Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 11:12, 08 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Martin w sumie też ma kilka kwiatuszków, nawet te "sery" pomijając...
To kamień z serca. Tyrion jest jednym z tych bohaterów, dla których mam ochotę sięgać po tę książkę. Jest jeszcze kilku innych, których naprawdę lubię, ale oni nie robią takich szalonych rzeczy jak Tyrion xP A jeśli chodzi o ostatni tom Martina, to narazie jestem na samiuteńkim początku, więc pewnie nic nie wiem, ale w sumie jest okej. Zmęczyłam bardzo ten tom, w którym było mnóstwo Cersei. Ale potem znowu wszedł Jamie, u Brienne zaczęło się coś dziać i się wkręciłam. Mam taką teorię, że Martin potrzebuje przestrzeni, żeby się rozpędzić (bo początku praktycznie wszystkich tomów są takie... no okej, ale nie porywa), a dopiero potem przywala z grubej rury (-;
Ohydne są te okładki ;-D Słyszałam o tym, że w wydawnictwach mają specjalny zestaw tandetnych okładek dla fantasy i po prostu sobie coś wybierają, kiedy przychodzi wydać książkę z tego gatunku. Pewnie, żeby czytelnik mógł od razu wiedzieć, z czym ma do czynienia... W każdym razie nie zdziwiłabym się, jeśli chodzi o te stare okładki polskiego wydania Martina.
A jeśli chodzi o zombiaków, zastanawiam się, dlaczego akurat teraz są takim zagrożeniem. Myślę, że pasowałoby to wyjaśnić, bo to nurtujące pytanie i w przypadku kiedy mówimy o nich jak o faunie tamtego miejsca, i w przypadku ich magicznego pochodzenia. Kto ich przywołał, jeśli są magiczni? A jeśli to fauna to po prostu tam za Murem są takie złe prądy, że martwi powracają? W sumie bym to kupiła.
W przypadku Cersei (ja w nią już nie wierzę...) chodziło mi bardziej o to, że taką przepowiednię mogłabym jej i ja wywróżyć. To tak, jakby powiedzieć, że za dwa lata czeka mnie obrona magisterki. Bo przecież każdą królową kiedyś zastąpi młodsza (i w olbrzymiej większości przypadków wynika z tego, że ładniejsza). Pozostaje jednak kwestia innych - spełnionych - przepowiedni. Może to kwestia samospełniającej się przepowiedni? Wiesz: wierzysz w coś tak mocno, że się ziści (tak myślałam na początku o przepowiedni Dany, że będzie ona tak mocno wierzyć w te zdrady, że w końcu się jej przydarzą, z drugiej strony trzeba się liczyć ze zdradą, jeśli ma się ochotę przyłączyć do gry o tron; a o tej grze mówiąc, właśnie sobie uświadomiłam, że Dany praktycznie nic nie wie o tym, co ją tam w Westeros czeka, żadnych szpiegów, nic; kurde, mogłaby kogoś wysłać... xD).
Tak, teraz to już za późno na ukrywanie się. Mówiłam raczej o drodze, którą mogła wybrać przed narobieniem takiego hałasu swoją osobą.
Może takie sztywne pytania mają ułatwić komisji ocenę? Ciężko ocenić myślenie - chociaż to nie niemożliwe - więc pewnie boją się o posądzenie o stronniczość, subiektywne odczucie bla bla bla. Ale to też okropne. Przecież tam nie siedzą w tej komisji ludzie wzięci z ulicy, tylko ludzie, którzy raczej wiedzą co robią, wiedzą co jest wartościowe w takiej wypowiedzi. Trochę więcej zaufania uczniów do nauczycieli by się przydało. Nauczyciele też mają związane ręce niekiedy i nie mogą zrobić czegoś, co wiedzą, że będzie dobre. W końcu dla czegoś są tymi nauczycielami, no ludzie!
Czytałam artykuł o Micińskim (nazwiska nie pamiętam, ale to w tym nowym wydaniu Nietoty), w którym pan wyliczył, ile razy w powieści pojawiło się słowo diabeł w różnych odmianch ;-D Wydaje mi się, że albo Micińskiego się nienawidzi (ew. nie rozumie), albo już trzeba mieć totalne zafiksowanie na jego punkcie. A koledzy i koleżanki, którzy przebrnęli, mówią, że lepiej idzie po większej dawce alkoholu. Chociaż jedna z tych kleżanek trochę przesadziła i myślała, że to jej się przyśniło xP
Też prawda o tych egzaminach i studentach. Na moim egzaminie z PMP ludzie mieli problem, bo przychodzili i chcieli streszczać lektury, a egzaminatorka im zabraniała, bo - mówiła mi później - to strasznie nudne i ona by chciała coś ciekawego od studenta posłuchać, skoro już siedzi cały dzień (-: A z takimi ludźmi, którzy nie wiem, po co przyszli na polon, to mam ciągle do czynienia. Aż się człowiekowi trochę przykro robi.
Ikp-u właśnie dlatego trochę się boję. Z drugiej strony siostra koleżanki skończyła i sobie bardzo chwali, dużo prac pisała o literaturze popularnej, a magisterkę o striptizie. Mam nadzieję, że nikt mi nic nie będzie kazał i będę w spokoju sobie tam pisać o Irzykowskim. Pocieszam się tym w każdym razie, że zawsze można zrezygnować :-D
Automaty! Dobry jest w Auditorium Maximum (obok sali A) - tania kawusia, ohydna, ale stawia na nogi i jeszcze mi sie nie zdarzyło jej nie dostać. Automat może trochę nieuprzejmy - po dostaniu kawy, mam wrażenie, że chce się mnie już pozbyć tym swoim "Do zobaczenia", ale bardzo profesjonalny. Nie mogę narzekać.
Na polonie, oprócz wrządku oczywiście, mogę ostrzec przed napełnieniem kubeczka do połowy lub przed nasypaniem cukru i daniem głupiej szpatułki. Ja nawet nie lubię kawy z cukrem -.- A szpatułkę można sobie zawsze do nosa wsadzić...
A to nie jest tak z doktoranckimi, że możesz iść kiedy chcesz? Zaproszenie zawsze można odnowić xP Nie znam się na tym kompletnie, wiec się wypowiem xD Po doktoranckich mogłabyś zawsze na uczelni pracować, więc jakieś tam zajęcie jest.
Ciekawe to połączenie z krymino. Ale ja mam zdanie, że polon ogólnie jakos człowieka rozwija, więc można go tam ze wszystkim łączyć (-;
Mogę zapytać, czy po Vernerze planujesz coś nowego? Czy przed październikiem wolisz już nic nie zaczynać?
Ostatnio zmieniony przez l-e-l dnia Nie 11:13, 08 Wrz 2013, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
sylville
grupa trzymająca władzę
Dołączył: 03 Kwi 2013
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: mazowsze
|
Wysłany: Nie 22:01, 08 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
w sumie 'serów' nie ogarniałam nigdy, tzn. czemu akurat taka pisownia, ale co ja tam wiem o życiu. i o rycerstwie. nawet nie można tego tłumaczyć martinowym zamiłowaniem do kuchni, bo język nie ten w końcu xd
też uwielbiam tyriona i dlatego było mi go szkoda na początku piątego tomu - jasne, miał prawo być osowiały, ale był tak mało dynamiczny, jakbym, cholera, to ja go pisała xD tyrion zawsze wnosił do tych książek tyle życia, że naprawdę szkoda by było, gdyby do końca serii miał się męczyć z traumą. dobrze, że martin mu na to nie pozwoli.
a czwarty tom mi się czytało o wiele lepiej, bo jamie zalicza się do piątki moich najulubieńszych postaci w serii (reszta listy to tyrion, littlefinger, sansa i ogar, w którego śmierć nie wierzę; na liście był też papcio lannister, ale, cholera, trochę nie da się kwestionować jego śmierci), cersei też lubię... no i sporo manipulacji politycznych było. piątka nie dość, że odeszła od king's landing - centrum intryg - to jeszcze była naszpikowana jonem i dany, którzy są dla mnie mało tolerowalni. gdyby nie tyrion, to bym piątki w życiu nie zmęczyła. no dobra, jeszcze trochę stannisa i ashy greyjoy pomogło. mam jednak nadzieję, że martin już nigdy więcej nie zdecyduje się na takie geograficzne rozcinanie akcji, jestem zbyt westerosocentryczna, żebym zniosła to na dłuższą metę xd
e tam, może nie tyle wydawnictwa mają takie zestawy, co wynajmują tanich artystów, którzy masowo je tworzą, bo wszyscy zakładają, że fani fantasy lubią właśnie coś takiego - w końcu nigdy nie protestowali, że chcą ładniejsze okładki, a jak ktoś nie protestuje, to z całą pewnością się zgadza. fani fantasy po prostu biorą to na klatę i potem żyją z nieestetycznymi biblioteczkami xd
chociaż - po chwili namysłu - wolałabym żyć z takimi okładkami, gdyby tylko to oznaczało, że wszystkie wydawnictwa zaczną robić napisy na grzebietach w jedną stronę, bo moja nerwica natręctw ma dosyć obracania książek do góry nogami xd
w szóstce podobno ma być wyjaśnienie! martin obiecał - "[we'll see] what lies really north in my books—we haven't explored that yet, but we will in the last two books." [źródło: [link widoczny dla zalogowanych]]. trzymam go za słowo, bo zombiaki to naprawdę ciekawa sprawa. no i ciekawe, czy ich wzmożona aktywność ma związek z tą czerwoną kometą, którą się wszyscy jarali na początku drugiego tomu, czy to w ogóle jakaś większa sprawa. w sumie z tą fauną się pospieszyłam - gdyby zombiaki były, bo tak, bo zawsze tam były, to dzicy by się nie jednoczyli i nie próbowali przejść przez mur z taką desperacją. coś musiało się zmienić i naprawdę chciałabym wiedzieć co. i dlaczego. i jak dobrze zombiaki potrafią się wspinać, bo obrońców na murze wielu nie ma, a gdyby zombiaki zaczęły iść na winterfell, to byłoby naprawdę źle. aż chciałabym to zobaczyć xD
no dobra, racja. ale ile biedna cersei miała lat i czy wiedziała już wtedy, że będzie królową? bo nawet skoczyłam wygooglać tę przepowiednię i okay, było jasne, że cersei to cersei, ale nie wiem, czy samo 'będziesz królową' było tak oczywiste jak 'zastąpi cię nowa' xd no i liczba dzieci też się zgadzała, choć to o smętnym końcu traktowałabym właśnie jako samospełniającą się przepowiednię - gdyby cersei o niej nie wiedziała i tak się nie martwiła, to być może uniknęłaby smętnego losu, który ją czeka.
(ale dany ma smoki. na co jej szpiedzy, kiedy ma smoki. człowiek, który ma smoki, nie musi być subtelny. problem w tym, że dany nie bardzo sobie radzi z zarządzaniem, co widać już po mereen; gdyby miała sprawować władzę w całym westeros, to skończyłoby się to siecią spisków i próbą rozrywania królestw na kilka części. albo spalaniem zdrajców w smoczym ogniu xd
i racja, gdyby o dany zrobiło się naprawdę, naprawdę cicho, to mogłaby przez jakiś czas się ukrywać. nie wiem tylko, na ile cicho może się zrobić o kimś, kto ma za sobą taką armię i trzy smoki. albo musiałaby ruszyć na wschód w stronę asshai [o ile dobrze nazwę pamiętam], albo... nie, w sumie lepszego pomysłu nie mam).
z całą pewnością - w końcu temu też służyło wprowadzenie klucza. ale, kurczę, nie można tak zerojedynkowo oceniać tych biednych uczniów. a niechby się nawet trafiło, że 'dziadów' nie czytał, ale myśleć potrafi, improwizować potrafi, czuje to, czego się od niego wymaga... to co, to uwalić, bo 'dziadów' nie czytał i tyle? a pfe. dobra, pewnie by się człowiek jakoś wybronił, ale i tak wolałabym zdać się na subiektywizm komisji. chociaż z drugiej strony... no, nauczyciele są różni. ile się nasłuchałam o polonistkach, które w pewnym warszawskim liceum uwalały ludzi na prezentacjach tylko po to, żeby pokazać, że to Poważna Szkoła i tu nie każdy zdaje, to moje. a z drugiej strony są też nauczyciele po dwuletnim studium, którzy piszą 'Juzef' i nie widzą błędu przez połowę lekcji. nawet kiedy im się ten błąd wskazuje. może jednak moja idealistyczna wizja rozmowy jak równy z równym nie jest takim dobrym pomysłem xd
loool, w sumie żałuję, że sama na pomysł z alkoholem nie wpadłam. może by się dało wejść na ten sam poziom oderwania od rzeczywistości i/lub niecodziennego myślenia, na którym znajdował się miciński xd a jeśli chodzi o ciekawe pomysły koleżanek, to jedna z moich usnęła nad którymś romantycznym dramatem i dośniło jej się zakończenie. i za nic się nie chciała dać przekonać, że jej się źle dośniło, dopiero na zajęciach uwierzyła xD
egzamin z PMP <3 o mamo, jak ja to miło wspominam <3 no, pomińmy, że wylosowałam zestaw, który otwierało 'nad niemnem' i pamiętam, jak się bałam, że będę musiała streszczać, ale na szczęście poszło jakoś gładko i słowotokowałam radośnie. nie pamiętam nawet, na ile to była rozmowa, a na ile moje 'skonstruuję w głowie plan i będę się go trzymać', ale wiem, że to był jeden z moich najlepszych egzaminów.
w każdym razie nie dziwię się, że egzaminatorzy chcą rozmowy; jakby mi przychodził jeden student za drugim i recytował chomikowe zestawy z pamięci, to chyba bym zaczęła walić głową w ścianę. poza tym polon jednak wymaga pewnej zdolności mówienia o tekście i wokół tekstu, a nie tylko o tym, co w tekście było. po streszczeniach można się przecież prześlizgnąć, jeśli zna się problematykę, ale trzeba umieć sprzedać swoją wiedzę, a to można zrobić tylko w rozmowie. albo słowotoku xd
ludzi, którzy są na polonie z przypadku, nie rozumiem; czemu się tak męczą? niech idą na coś, co ich interesuje, skoro ten kierunek im tak bardzo nie pasuje i nie może im nic zaoferować. współczuję tylko pracownikom naukowym, że muszą się z nimi szarpać na dyżurach.
czemu mieliby nie pozwolić, w końcu ikrzykowski się o filmie m.in. wypowiadał, aktywnie komentował kulturową rzeczywistość etc. na teorii kultury - tej poświęconej filmowi - nawet się jakiś tekst irzykowskiego omawia, bo jest 'ważny i znaczący', jak ikpowiec powiedział. także nie powinni Ci robić problemów, jeśli odpowiednio zaczepisz temat i przedstawisz pełny plan, z którego wynika, że wszystko jest na temat. skoro ja na krymino mogę robić cały rozdział analizy literatury... :D
automaty przy sali A są czadowe. wszystko taniej i nawet do kosza na śmieci blisko. i nawet jeśli kawa smakuje trochę jak błoto, to i tak jest o niebo lepsza od lavazzy, którą sprzedaje automat w drugim końcu korytarza [sala C, o ile pamiętam]. od lavazzy wszystko jest lepsze. nie wiem, jak ludzie mogą się na lavazzę w ogóle rzucać, to taki twór kawopodobny, bleh.
o, kubeczka napełnionego do połowy nigdy nie miałam O.o może jak mu mleka w proszku brakuje to tak robi? mało sensowna teoria, ale nie mam pojęcia, co innego mógłby wymyślić. a mieszadełkami nigdy nie gardź, nadal pamiętam jak wszyscy się jarali, jak były te przykrywki do kawy :D normalnie jakbyśmy przeskoczyli parę stopni w ewolucji, możemy przykrywać kawę kawałkiem plastiku z dziurą, hurra! czas na wynalezienie lekarstwa na raka! xD
owszem, jest tak, ale w życiu bym nie poszła - za dużo konferencji i innego zabiegania o punkty. po prostu lubię siedzieć i marudzić, że gdybym poszła, to świat byłby o tyyyleż lepszy. poza tym pójście na doktoranckie teraz nie miałoby sensu - w 2012 przyjęto stu [!] doktorantów, więc jeśli 10% z nich zostanie na uczelni, to będzie jakiś cud. nie wiem, ilu w tym roku przyjęto, nie interesowałam się, ale jeśli też tylu, to doktorat staje się sztuką dla sztuki, którą później - być może - trzeba by tylko ukrywać przed pracodawcą [np. niektóre szkoły mają problem z zatrudnianiem nauczycieli z doktoratem].
i zgadzam się, polon naprawdę rozwija i uczy myślenia. albo przynajmniej mówienia. czuję się o wiele bardziej gotowa zmierzyć się ze złym światem pełnym rozmów o pracę niż znani mi ludzie, którzy na polonie nie byli. w końcu skoro potrafiłam przez X minut mówić o, dajmy na to, słowniku trotza, to czy nie dam rady nazmyślać czegoś na temat swojej motywacji do objęcia danego stanowiska w jakiejś firmie czy innym miejscu pracy? :D do polityki bym mogła iść, gdybym z moimi poglądami mogła liczyć na poparcie xD
planuję - popełniłam prolog [link widoczny dla zalogowanych], ale nie mam jeszcze planu, więc różnie to może wyjść, bo od paru dni chodzi mi po głowie jeszcze inny pomysł, też wojenny, ale musiałabym go ugryźć od innej strony i z innymi bohaterami. no nic, zobaczę, jak wyjdzie w praniu, ale podejrzewam, że lyś mi nie odpuści i coś będę pisać na pewno :D
|
|
Powrót do góry |
|
|
l-e-l
błędny ogniczek
Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 10:47, 09 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Pytałam nawet na warsztatach językowych o tych "serów", ale prowadząca tylko się roześmiała i powiedziała, że pierwsze słyszy, żeby tak zapisywać ten tytuł. (nie wspomnę, że pisałam do wydawnictwa, ale potraktowali mnie tak jak powinni, czyli - jak wariatkę). Ale idąc takim tropem powinno się pisać "lejdi", prawda? xD
Właśnie, Tyrion zawsze był dynamiczną postacią, ciągle działającą i to jeszcze działającą z sensem. Nie da się go nie lubić.
Też uwielbiam Jamiego i jego przejmującą przemianę. Totalnie jestem zakochana w serialowym Littelfingerze. Najlepszy moment to trzeciosezonowe 'chaos is a ladder'. Jest tak straszne i epickie... Ten gość przyprawia mnie i ciarki pożądania i strachu xD Jona lubię. Lubię go za obserwację świata, to, jak się uczy, że świat nie jest tak czarno-biały, jak nauczył go ojciec. Sansa też jest bardzo ciekawa, ma dużo potencjału, żeby zamieszać w grze o tron, poza tym opiekuje się nią Petyr, więc jestem spokojna, że jeszcze się pokażą (-; A Cersei nie mogę... potrafię w sumie zrozumieć jej motywacje, ale jej działania są tak głupie, że nie mogę tego wytrzymać...
Nie mam pojęcia, jak to jest z tymi okładkami. Nie chcieli mnie w wydawnictwie fantastycznym *snif*, ale jakaś gazeta (nawet nie wiem, czy nie "Nowa Fantastyka") o tym pisała, o zestawie okładek :-D Chociaż po mojej ostatniej wizycie w molochu empiku widać, że okładki fantastyki stały się ładniejsze. Ale to może tylko tych bardziej poważanych autorów, bo pewnie mają coś do powiedzenia przy wyborze.
O, to się bardzo cieszę. Zombiaki zasługują na to wyjaśnienie. Dziękuję za wywiad (-:
Może zombiaki to rzeczywiście fauna, ale ich śrdowisko zostało zagrożone, dlatego chcą zrobić ekspansję na południe? To też całkiem rozsądne wyjaśnienie. Albo zaczynają ginąć, więc potrzebują ludzi, żeby sie rozmnażać. Aj, brzmi okropnie ;-D Rozmnażanie zombiaków... Właśnie jestem świeżo po rozdziale, w którym Jon przyznaje, że chce, żeby trupy w lodowni się zamieniły w zombiaki, bo chce poznać wroga. Także - się jaram :-D
Tak, z tym "będziesz królową" trochę cięższa sprawa. No i jej koleżance wiedźma przepowiedziała śmierć i ta się utopiła bodajże w studni. A taką rzecz ciężko przewidzieć, bo śmierć zaiste niespodziewana. Trzeba chyba przyznać, że maegi mają jako taką moc magiczną. Ale to znowu można potraktować jako sztuczkę. Przyjąć, że kiedyś magia była bardzo potężna (Valyria), a po wyginięciu smoków ona się jakoś rozproszyła, znikła, ale pozostały po niej w świecie jakieś ślady. Po wykluciu smoków przez Dany ta magia może wrócić.
(świetny użytek robi z tych smoków, no rzeczywiście cudowny! Dany jest taka głupia... zamiast trenować największa swoją nadzieję, to ona zamyka je w lochach, a jeden jej uciekł... rwałabym włosy z głowy, gdyby mi nie było tak ich szkoda...)
W smoki ciężko uwierzyć, więc gdyby nie zrobiła rozpierduchy, to pewnie udałoby się jej dementować plotki. Poza tym ja się będę upierać przy tych szpiegach. Dobry król/strateg musi ZNAĆ wroga. Musi wiedzieć, gdzie najlepiej smokami uderzyć, musi się orientować, czy smoki będą zaskoczeniem, czy oni już wiedzą. Głupia Dany...
Podobnie myślę. Według mnie lekturę zawsze można przeczytać, materiał nadrobić. Myślenia, wyciągania wniosków nie da się nauczyć. Ale znowu szkoła jest po to, żeby sprawdzać wiedzę. Rozmowa o Dziadach nikomu by nie zaszkodziła, a ocena trochę bardziej instynktowna mogłaby być dużo wartościowsza, oparta na doświadczeniu tych ludzi, oparta na szkoleniach, które przeszli (żeby być egzaminatorem przecież też trzeba przejść dodatkowe szkolenia). Nie jestem też za całkowitym zniesieniem jakiś wytycznych, ale system zero-jedynkowy w większości przypadków właśnie zaniża poziom niż pozwala się popisać umiejętnościami, myśleniem, a w końcu wiedzą.
Ludzie są różni i tego nie zmienimy. To, że są jakieś chwasty pośród nauczycieli to fakt, nic się nie zrobi, takie życie. Ale dlaczego od razu trzeba tracić zaufanie do absolutnie wszystkich nauczycieli/egzaminatorów? To samo dotyczy się studentów i chyba wszystkiego na tej ziemi (-;
II połowa XIX wieku to zdecydowanie moja epoka, więc nawet nie będę się wypowiadać <love forever>. Poza tym mam wrażenie, że w instytucie PMP są praktycznie sami konkretni ludzie. Nie wiem, jak doktoranci, bo ich zbyt wielu nie poznałam (oprócz pana od wampira Reymonta), ale wierzę w nich :-D
Ha! Na spotkaniu z dziekanem nawet apelowali, żeby dać już egzaminatorom spokój z tymi zestawami, bo je znają na pamięć ;-D Chomik jest dobry, jak cię koleżanka wystawiła i się na czas nie zdążyło przerobić zestawów. Czasem są jakieś ciekawe informacje. Oprócz tego, że Lalka to powieść o lęku, bo Izabela bała się mężczyzn. No nie wiem, tego lowelasa z wąsem raczej się nie bała...
Nie odpowiem na to odwieczne pytanie, dlaczego. Moja koleżanka kocha historię i poszła na polon i praktycznie nic jej nie interesuje oprócz KJP. Nie potrafi mi odpowiedzieć, dlaczego nie spróbuje zamiast na magistra na polon, dostać się na magistra na historię. Wydaje mi się, że z lenistwa. Wiadomo - trzeba będzie zdawać egzamin, nowi ludzie, po co sobie głowę zawracać. Kurde, to niepojęte. Masz jedno życie. Skoro kochasz historię, dlaczego nie??
Właśnie dlatego zdecydowałam się pisać o Irzykowskim na ikp-ie. Wydaje mi się, że polon to za mało, żeby się o tym panu - który trzymał rękę na pulsie, chociaż próbował nam uparcie wmówić, że on to się na niczym nie zna, tylko się zna na epoce minionej - móc napisać coś porządnie i porządnie go potraktować.
Ach!, widzę, że znalazłam automatową siostrę. Możemy założyć fanpage na fejsiku ^ ^ Ten przy sali C dwa razy pożarł mi pieniądze, więc go znienawidziłam... Mijamy się w milczeniu.
Ja tam się nie odzywam. Przybyłam do Warszawy z okropnej dziury i jarałam się dosłownie wszystkim. Plastikowymi pokrywkami na kubek z kawą też. Jak się wejdzie w taki wielki świat, to rzeczywiście... jakby się nauczył żyć xD
Myślałam o studiach doktoranckich (bo kto nie myślał?), bo mam problem na rynku pracy - nikt nie chce takiego nieogara jak ja i w sumie nikomu się nie dziwię. A w naukowych sprawach idzie mi nieźle, więc tak sobie o tym myślałam. Ale też mam problem, jak ty, z punkcikami. A już jak widzę jak koledzy i koleżanki kombinują, żeby tylko punkciki, to mi się odechciewa. Np. trzy konferencje w roku z tym samym referatem -.- Albo dodawanie bibliografi naukowej do głupiego felietonu, bo to już będzie uznane za publikację naukową.
Ja na polonie nauczyłam się pytać dlaczego. To aż strach, ilu ludzi nie potrafi na to odpowiedzieć. Jeśli o mówienie chodzi, to pocieszam się, że jeszcze dwa lata. Może coś się poprawi (-: Ale rzeczywiście widzę niesamowity postęp między pierwszym rokiem a teraz, jeśli o te egzaminy ustne chodzi.
W takim razie po epilogu Vernera zaglądnę. Bardzo podoba mi się, jak piszesz, więc cokolwiek wydziergasz, chętnie zerknę (-:
|
|
Powrót do góry |
|
|
sylville
grupa trzymająca władzę
Dołączył: 03 Kwi 2013
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: mazowsze
|
Wysłany: Pon 23:28, 09 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
niet, wersja z 'lejdi' miałaby sens, gdyby to tłumacz zawinił i przełożył, ale tłumacz powtórzył tylko za autorem. to martin wymyślił serów: A Game of Thrones, prolog napisał: | "Do the dead frighten you?" Ser Waymar Royce asked with just the hint of a smile. |
także nie ma się co biednego wydawnictwa albo tłumacza czepiać. natomiast skąd pomysł wziąć się u martina - nie wiem.
jaime podbił moje serce w serialu [oglądałam 1 sezon, potem zaczęłam czytać], kiedy powiedział 'there are no men like me'. mój typ bohatera xD a potem, kiedy zaczęła się ta przemiana, w ogóle kupił sobie moje serce i jak wezmę się za uzupełnianie Galerii Najulubieńszych Serialowych/Książkowych Bohaterów, która mi rozkwita na kubeczkach, to jaime też dostanie kubeczek, niech będzie w zaszczytnym gronie xd
i dokładne tak samo reaguję na littlefingera xD jest tak niemożebnie cwany, że nic tylko się zaloffciać. mam nadzieję, że uda mu się przetrwać jeśli nie do końca serii, to przynajmniej do siódmego tomu, tak dobrze się o nim czyta.
jeśli chodzi o jona, to okay, obserwacja świata może mu jakoś idzie, ale jednocześnie jest strasznie rozmemłany i co chwilę odnoszę wrażenie, że uważa, że ten świat jest mu coś winien. mało postaci mnie tek irytuje. ale z kolei z aryą też mam problem w ostatnich dwóch tomach - wcześniej była świetna, zwłaszcza w drugim i trzecim, ale odkąd zaczęła się zmieniać z oderwaną od świata maszynę do zabijania... nie, z tym mam już problem. odrywa się od świata, żeby przeżyć, ale problem w tym, że jak już przeżyje, to co właściwie z niej zostanie.
sansa przeszła niesamowitą drogę - jeśli porównać, jak zachowywała się w pierwszym tomie, a jak w czwartym czy piątym... nie wiem, czy którakolwiek inna postać przeszła aż taką drogę. no, może dany, ale dany ewoluowała w nieco inny sposób.
działania cersei są słabo wykalkulowane. jest przekonana o swoim geniuszu i o tym, że ma za plecami poparcie całego rodu. i jak długo tywin trzymał ją mniej więcej w ryzach, to mogło działać, ale kiedy jest zdana na siebie - radzi sobie gorzej. cersei ma ogromny apetyt na władzę i zbyt wysokie mniemanie o swojej inteligencji, co może uczynić jej upadek tym bardziej interesującym. o ile przepowiednia ma rację. a nie podejrzewam, żeby margaery długo znosiła wszystko, co cersei dla niej wymyśli.
ojej, podłe wydawnictwo fantastyczne! [chociaż w sumie ja bym się cieszyła, gdybym w takim wylądowała, to skupiałabym się na czytaniu zamiast na pracy. no i za książki naukowe lepiej płacą, nawet jeśli człowiek nie zawsze ma pewność, że rozumie, o czym czyta xd]. i wydaje mi się, że może to ci artyści, którzy robią okładki, nauczyli się paru nowych sztuczek. albo pojawili się nowi artyści xd w każdym razie nie jest źle, da się na te książki patrzeć, da się je czytać - i o to chodzi xd
rozmnażanie zombiaków... w sumie czemu nie. przynajmniej te z westeros mają więcej godności niż zombiaki z 'world war z' czy coś. gdyby przesuwały się na południe, bo na północy jest coś, co nawet im zagraża i je przeraża, o mamo, to by było coś! *.* chociaż odwracałoby uwagę od politycznych spisków, a ja zawsze będę wolała polityczne spiski od czegoś, co może się gdzieś czaić i niepolitycznie zagrażać.
w sumie trochę dany rozumiem - nie wiem, czy miałabym tyle odwagi, żeby tresować smoki. okay, ona je zamknęła, bo stanowiły zagrożenie, nudy, ale i tak trenowanie smoków nie może być zajęciem ani łatwym, ani przyjemnym. no i nie zapominajmy, że dany traktowała je wcześniej trochę jak dzieci, trochę jak zwierzaki. w momencie, gdyby mój chomik [którego nie mam, noale] zeżarł sąsiadkę, też bym go zamknęła gdzieś w odosobnieniu. ale ja nie biorę udziału w grze o tron xd dany nie wykorzystuje swojej karty przetargowej i, jak słusznie mówisz, nie myśli nawet o siatce szpiegowskiej. nadal myślę, że mogłoby jej się udać przejąć tron bez szpiegów, ale nie udałoby jej się go utrzymać.
jasne, jakieś wytyczne musiałyby zostać, bo ocenianie według własnego widzimisię też nie byłoby dobre. po prostu potrzebny jest złoty środek między zerojedynkowością a całkowitą dowolnością.
i okay, byłam zbyt surowa, nieufna i zgorzkniała. po prostu tuż przed pisaniem posta przeglądałam oferty pracy [dzielnie robię rekonesans, bo uważam, że to mnie w końcu zmotywuje do napisania cv i porozsyłania go] i przypominały mi się wszystkie kiepskie nauczycielki, z którymi miałam styczność, a które zajmują ciepłe posadki xddd teraz już bym aż tak po nich nie jeździła xd
z doktorantów znam tylko moją przyjaciółkę-doktorantkę tamtejszą, ale ona nie jest tak konkretna jak większość zakładu, ona lubi mówićmówićmówić, aż czasami ciężko jej przerwać. ale lubi też słuchać, więc nie jest źle. no i cały zakład, i cała epoka <333
looool, nie pamiętam tego kwiatka z zestawów [a przyznaję, że od nich wychodziłam i tylko rozbudowywałam tym, czego imo w nich brakowało], ale właśnie dostałam ataku śmiechu. cudne xD
o rany, też nie ogarniam Twojej koleżanki. historia jest tak przyjemnym kierunkiem [kolejny z listy kierunków, na które mogłabym iść, gdyby nie to, że wypadałoby zacząć pracować xd]! jeśli ją interesuje, to nie powinna się męczyć z polonem. poza tym historycy nie różnią się bardzo od polonistów, jeśli zaaklimatyzowała się na polonie, to i tam dałaby radę xd tylko z mgr jest taki problem, że trzeba od razu wybrać sobie epokę, więc nie ma już takiego fajnego przekroju przez caluśką historię. wiadomo, coś za coś.
irzykowski jest ponadkierunkowy, ot co. i w pełni zasługuje na liczne prace. w sumie albo ja źle pamiętam, albo mało ludzi się nim zajmowało, więc to kolejny plus - mało opracowań do
czytania, większe pole do badań :D
automaty są mega <3 myślę, że ten przy sali A miałby wielu fanów :D pewnie równie wielu hejterów, ale oj tam, hejterzy się nie znają. a ten przy sali C to świnia w takim razie. nie spodziewałam się, że poza podawaniem obrzydliwej kawy posunie się do czegoś takiego.
ja przybyłam do warszawy może nie z dziury, ale też miałam wiele momentów w stylu 'łaaaał, wielki świat! mieszadełka do kawy! głos informujący pasażerów autobusu o przystanku! tłumy hipsterów, których trzeba omijać!' xd teraz mam już warszawy serdecznie dość xd
nie wiem, na ile studia doktoranckie są odpowiedzią na problemy z pracą. mam wrażenie, że to tylko odkładanie nieuchronnego xd poza tym też myślałam, że nikt nie będzie chciał pracować z takim nieogarem jak jak, ale udało mi się dorywczo zaczepić w dwóch wydawnictwach. dorywczo = raz na jakiś czas coś mi podrzucą. wyżyć się z tego nie da [rocznie to koło 4-5 książek raptem], ale przynajmniej potencjalne cv rośnie. mam nadzieję, że jak już określę, co chcę robić, to to cv mi się do czegoś przyda. ale jestem przykładem, że bycie nieogarem nie oznacza, że będzie się wiecznie zupełnie bezrobotnym :D
a takie kombinowanie z punktami mnie przeraża i - przede wszystkim - strasznie by mnie irytowało. nie lubię pisać o rzeczach, które mnie w ogóle nie interesują; nie jestem też fanką recyclingowania własnych prac. raz tak zrobiłam i miałam później straszny dyskomfort psychiczny - nawet nie dlatego, że mogło to wyjść na jaw albo dlatego, że miało to jakieś znaczenie, ale po prostu miałam wrażenie, że mogłam to zrobić lepiej, a nie czepiać się czegoś, co napisałam rok wcześniej, kiedy byłam o cały rok młodsza i głupsza. do tego jeszcze same konferencje mnie nudzą - na paru byłam, ale nawet najciekawsze referaty okazywały się nudne i pisane na siłę, że o stężeniu błędów, które czasami słyszałam, nawet nie wspomnę.
pytania 'dlaczego' - o dziwo - nauczył mnie internet. i ffki. i ludzie, którzy mieli za dużo czasu i spędzali go na analizowaniu ffków i zjawisk charakterystycznych dla fandomu. potem polon najwyżej to doszlifował, ale mam wrażenie, że i tak za rzadko pytam 'dlaczego'. a to takie ważne pytanie!
i przez dwa lata spokojnie można się nauczyć gadać i gadać, i gadać. ja jakoś na czwartym roku nabrałam przekonania, że jeśli zdałam współczesną i ghjp, to powinnam dostać jakąś nieoficjalną licencję na gadanie albo, bo ja wiem, paszport polsatu dla człowieka, który Umie Gadać. no i najważniejsze to widzieć postępy :D
dziękuję <3 na pewno dam znać, jak już coś zacznę. póki co lysia mnie odciąga od tego-tego, co miałam zacząć, ale będę dzielnie stawiała opór i kiedyś w końcu napiszę plan :D
|
|
Powrót do góry |
|
|
l-e-l
błędny ogniczek
Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 12:29, 10 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Tego się nie spodziewałam. Czytałam kawałek po angielsku, ale nie zauważyłam, albo w tamtym fragmencie po prostu nie występowało. Ale chyba że tak. Dziwne rzeczy się dzieją na świecie. Chyba trzeba przyjąć, że "ser" to odpowiednik westeroski "sira" naszego, ziemskiego.
Tacy bezczelni bohaterowie zawsze coś w sobie mają. Szczególnie jak udowadniają podczas historii, że zdecydowanie: there is no men like Jamie. Aktor, który gra Jamiego przypomina mi Księcia Czarusia ze Shreka 2 :-D
Sansa świetnie nauczyła się kłamać (w czym pewnie jej pomogły te romanse i ballady), w tym jest podobna do Littlefingera. On jeszcze ją podkszoli. Kurcze, jak tak sobie rozmawiamy, to sobie uświadomiłam, że tęsknię za tymi bohaterami. Od początku lubiłam Sansę, widać w niej ten potencjał. Bardzo mi zależy na tym, żeby namieszała. Mam nadzieję, że Martin nie postanowi uśmiercić ją w najgłupszy sposób z możliwych. Powiedzmy: spadnie z klifu. Wszystko na marne...
Myślę, że znaczące było, kiedy Arya zakopała Igłę. Jestem duszą romantyczną, więc powiem, że pewnie chodzi o to, że na wierzchu się zmienia i pewnie już w ogóle Aryi nie przypomina, ale ta Igła będzie jej zawsze przypominać, kim tak naprawdę jest. Szczerze przyznam, że nie widzę w niej jakiegoś potencjału w grze o tron. Ale może też jeszcze pokaże różki? Z Martinem nigdy nie wiadomo.
Jon wydaje się taki rozmemłany, bo chyba pragnie być ciągle dobry i honorowy, taki prawdziwy syn Nedda, mimo że bękart. Po objęciu dowódstwa nad Nocną Strażą zrobił się trochę twardszy. Poza tym jego relacje ze Stannisem i przede wszystkim jego stosunek do niego jest ciekawy. Nie chciałabym, żeby Stannis wygrał, ale ta relacja jest bardzo prawdopodobna. Chodzi mi o to, że z jednej strony Jon powtarza sobie, że Nocna Straż nie jest po niczyjej stronie, z drugiej - cieszy się, kiedy przychodzą wieści np. o pomyślnym przekabaceniu tych północnych plemion. I tak osobiście to powiem, że uwielbiam Jona za to, że ściął Slyntha (dobrze pamiętam?). Kurde!, to było męskie!
Jeśli chodzi o Cersei. Chyba warto dodać do tego, co już powiedziałaś i z czym się zgadzam - bo to jak na talerzu widać - postawę Cersei wobec syna. Ciekawe jest to, że ona go kocha, ja jej wierzę. Tylko czasem ta miłość i chęć ochrony Tommena staje się zwyczajnym pretekstem do totalnie brawurowych i totalnie głupich posunięć i usprawiedliwieniem tych działań.
Odkąd Martin stał się popularny (ja bym go już powoli zaczęła zaliczać do klasyków), to i oblicze fantastyki się zmieniło, bo sama fantastyka stała sie popularna. Przynajmniej na okładkach xP Ale mogę się mylić. Boli mnie, że nie podążam tak za tym światem, jak bym chciała. Studia niszczą moje zainteresowania xP
Ale pomyśl, jakie będą ekstremalne gry o tron w obliczu takiego zagrożenia jak zombiaki. To Martin! Nie wierzę, że wystawi jakiegoś superbohatera, żeby uratował cały świat. Czy jakąś kiepsko zrymowaną przepowiednię. Wierzę natomiast, że przyszykuje kolejne wojny, kolejne spiski, kolejne intrygi, tylko teraz w formie zupełnie ekstremalnej.
Ja Dany nie rozumiem. Pierwsza różnica między chomikiem a smokiem... TO SMOK! Nie chomik! (śniło mi się kiedyś, że chomiki oszalały i mordowały ludzi, więc ćsiii...). Dany jest matką tych smoków, powinna się nimi zająć od początku, trenować je i się nimi opiekować. Nigdy nie przejawiły chęci do zrobienia jej krzywdy, a bez takiej uwagi, na jaką zasługują, mogą się pokusić. Tyrion w końcu zamordował swojego ojca. Dany jest okropnym politykiem, nie rozumie tego, że w polityce czasem trzeba coś poświęcić, iść na kompromis. Ona może w końcu ześwirować jak jej ojciec z takim podejściem. Grh! To wszystko było z jej strony głupie! Dobrze, że Martin nie jest taki głupi i teraz pokazuje jej krok po kroku, gdzie spieprzyła.
Szukasz pracy jako nauczyciel? Rób dzielnie rekonesans, dzielnie pisz CV - trzymam kciuki (-:
Wkurzało mnie też w tych zestawach to: pytanie - "rodzaje narracju u konopnickiej' [dajmy na to]; odpowiedź: "konopnicka urodziła się kiedyśtam, miała x dzieci, lubiła ogórki". Noż, po co to komu?
Jeśli o moją ziomkinię chodzi, to po prostu lenistwo. Na polonie też masz jakiś przekrój epok i na historii można zająć się literaturą tamtego okresu w ścisłym związku z historią społeczną, polityczną i tak dalej. Trzy lata polonu się nie marnują, jesteś na ulubionych studiach - koniec dyskusji. Jesteś szczęśliwa.
Irzykowski jest w ogóle uber. Irzykowski jest sam swoim opracowaniem xD Jeszcze nie czytałam nic (na razie musze się wziąć za tekst z kulturologii, bo mi na egzaminie wstępnym kazali przeczytać zanim pójdę na ikp xP), ale samego Irzykowskiego przeczytać to nie lada wyczyn.
Cały kubeczek kawy za 1,30 zł? - raj, panie, raj! xD Automat koło sali A zdecydowanie wygrywa.
Ja się jarałam papierem toaletowym w ubikacjach, więc wiesz...
Lubię Warszawę. Jest śmieszna i taka swojska (-: Nie chcę tylko pracować w jakiejś nadętej korporacji i będzie dobrze. Mam zamiar zostać i budować naszą przyszłość ze świnką morską i ulubionym kubkiem, który dostałam od siostry na urodziny.
Pamiętam moją pierwszą rozmowę kwalifikacyjną (i na razie jedyną, bo się boję iść na kolejne). Nie dziwię się tym ludziom, że mnie spławili, a potem się nie odezwali. Człowiek porażka. Zazdroszczę ci tych wydawnictw, zawsze chciałam wiedzieć, jak się pracuje (nawet jeśli chodzi o korektę) na książce, nie na artykułach.
Nauczyłam się w tym roku, żeby wykorzystywać to, co się lubi/czym się człowiek zajmuje. Wtedy tylko się poszerza literaturę o np. jakimś pisarzu, dogłębnie poznaje go i można chodzić na konferencje. Poza tym wtedy widać, że człowiek znalazł w materiale jakiś ciekawy problem i chce się nim podzielić i mówi z zaciekawieniem. Przerażają mnie też ludzie, którzy chodzą na konferencje, żeby chodzić i na przykład zajmują się problemem, którego kompletnie nie znają. Bo takim polem, na którym można znaleźć coś ciekawego są chyba prace roczne.
Mnie tez konferencje nudzą - wszyscy czytają, nic nie rozumiem, tylko raz mówiła taka mądra kobieta z innego uniwersytetu o kryzysie romantyzmu [odniosła się do mojego referatu -> zawał!] i to rzeczywiście miało sens. Widać było, że ten problem ją nurtuje, a na komputerze ma tylko plan wypowiedzi, nie czyta.
A konferencje oglądam przez internet z pierdyriardem przerw xD Ostatnio oglądałam człopaczka, który mówił... w zasadzie nie wiem o czym, ale to było związane z trzecią płcią, robotyką i kolesiem, który wszczepił sobie ucho do ramienia... Taak... ikp-ie nadchodzę! xD
"Dlaczego?" to cholernie ważne pytanie, że tak powiem. Zacznijmy od zasadniczego: "Dlaczego lubisz tę książkę?", a w odpowiedzi wzruszenie ramion. Ciekawe jest też pytanie: "Dlaczego uważasz, że nazizm był zły?". Też dobre, ludzie nie potrafią odpowiedzieć na takie pytania. O czym oni w ogóle myślą? Skończyć oczywiście można na tym, że wystaczy ciągle siebie pytać "dlaczego?" i można wyeliminować 90% dziur we własnym dziele.
Bardzo optymistyczne, co mówisz. Pozwól, że będę się tego trzymać (-; Grunt to gadać! Według planu. Nie wiem, czy na egzamin ze współczesnej są zestawy, ale miałam w planach tym razem pisać sobie plany i jakies najważniejsze informacje do kazdego pytania, a nie rozpisywać się na pięć stron dla koleżanek.
Dziękuję, bardzo chętnie poczytam (-: I szablon. Szablon jest śliczny (-;
|
|
Powrót do góry |
|
|
sylville
grupa trzymająca władzę
Dołączył: 03 Kwi 2013
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: mazowsze
|
Wysłany: Śro 2:16, 11 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
też mnie to najpierw dziwiło i nawet posądzałam tłumacza o błąd, potem sprawdziłam i posądzałam o błąd redaktora wydania angielskiego, ale nie, wygląda na to, że to martin i tylko on odpowiada za taki psikus. a niech mu będzie xd
wiedziałam, że książę czaruś zostanie tu przywołany xD biedny coster-waldau, długo nie mogłam przestać patrzeć na niego, jakby się ze shreka urwał, ale obejrzenie połowy jego filmografii pomogło xd
nie wątpię, że littlefinger jeszcze sansę podszkoli, bo w tym momencie jeszcze daleko jej do bycia mistrzem manipulacji, ale uczy się, a to najważniejsze (i dla jej przetrwania, i dla naszej rozrywki). nie podejrzewam martina o to, że postać, która wzbudza takie emocje (a wzbudza; mnóstwo ludzi jej nadal nie lubi), uśmierci tak łatwo. pewnie, martin jest nieobliczalny, ale nie zrezygnowałby z tego potencjału tak łatwo. prawdopodobnie xd w końcu martin jest zdolny do wszystkiego, ale mimo wszystko ufam, że pozwala jej się rozwijać nie po to, żeby pokazać czytelnikom 'ha, ha, wypadki się zdarzają', ale jednak pozwolić jej odegrać pewną rolę.
właśnie nie jestem pewna, na ile arya nadal jest aryą - jasne, zakopanie igły było pewną deklaracją tego, że choć musi zrezygnować z własnej historii i tożsamości, to się jej nie pozbywa, a tylko ją ukrywa, ale... kurczę, czy po tym wszystkim są jeszcze szanse, że ją odkopie i będzie potrafiła znaleźć dla niej zastosowanie? tj. zarówno dla samej igły jako broni, jak i dla wiążących się z nią wspomnień. nie umiem się do końca wczuć w jej dramat, więc nie chcę nawet spekulować, jak martin pociągnie ten wątek. na pewno nie widzę aryi na żelaznym tronie xd
zgadzam się, że objęcie stanowiska lorda dowódcy trochę jonowi pomogło, ale to dlatego, że przestał czuć, że świat jest mu coś winny xd jest bardziej strawny niż wcześniej, ale nadal czegoś mi w nim brakuje. okay, sposób, w jaki poradził sobie ze slyntem/slynthem [cholera wie, jak my było] był dobry, ale jon nadal pozostaje za bardzo... bo ja wiem, niezdecydowany? niby jest na murze i przejmuje się murem, ale jednocześnie angażuje się w politykę, gubi gdzieś tę bezstronność. i dobrze, a niechby zgubił, ale gubi ją w tak rozmemłany sposób, że tylko usiąść, dać mu ciasteczko i walnąć patelnią. jego relacja ze stannisem jest ciekawa tylko z powodu stannisa. uwielbiam stannisa w sposób zupełnie niezrozumiały xD stannis ma kręgosłup moralny i przez to jest tak skazany na porażkę, że nie mogę go nie uwielbiać xD
racja, miłość cersei do tommena wiele tłumaczy, jeśli chodzi o jej decyzje, choć wiadomo, że spora ich część jest też motywowana zwyczajnie miłością własną. ale ładnie to współgra z tą troską o dobro dzieci/dziecka.
mi też brakuje tych postaci - robiłam rewatcha pierwszego sezonu w lipcu, ale wszyscy tam byli tacy żywi i w miarę szczęśliwi, to nie to samo co książka. o mamo, jak ja chcę już szósty tom </3
ja siedzę gdzieś zupełnie na boku fantastyki, więc musi pojawić się coś naprawdę dużego, żeby mnie skłoniło do lektury. albo ktoś mi musi podrzucić książkę. albo muszę zobaczyć ciekawą recenzję xd w każdym razie w kwestii popularności i/lub okładek orientuję się na tyle, na ile może orientować się ktoś, kto turystycznie przechadza się po empiku, kiedy uciekł mu pociąg xd
o, no i zgadzam się z tym, że martina powoli można już wpychać do szeregu klasyków.
zastanawiam się, jak zombiaki reagowałyby na smoczy ogień... skoro można je zabić smoczym szkłem, to sam ogień może by wystarczył? a jeśli nie - przynajmniej pomógł w produkcji szkła. nie podejrzewam martina o to, że nagle wprowadzi deus ex machina, ale nie zdziwiłabym się, gdyby rozwiązanie tego problemu położył tak na widoku, że mało kto o tym myślał i mało kto świadomie to łączył. nie wiem, może moje połączenie jest na wyrost, ale jestem w stanie wyobrazić sobie walkę smoki vs zombie :D
dany jest zbyt miła i kochana... czy coś xd ma gdzieś w z tyłu głowy, że to nie chomiki, ale czułaby się o wiele lepiej, gdyby to *były* chomiki. i w tym cały jej problem - nie potrafi być zwierzęciem politycznym. nie łapie gry, ale gdyby miała odpowiednich doradców, którzy ukierunkowaliby ją w stosowny sposób, mogłaby poczynić duże szkody w obecnej grze. nie chcę spekulować na temat tych sprzymierzeńców, bo byłby spoiler, a nie wiem, czy już piąty tom skończyłaś (: ale możemy wrócić do tematu, jak nie będę miała co spoilerować (:
po prostu ludzie, którzy pisali zestawy, nie potrafili pisać. i tyle. Mistrz opowiadał nam na semie, że sam w liceum nie potrafił pisać i wypracowania 'za co kochamy 'latarnika' h. sienkiewicza?' zaczynał od punktu obowiązkowego - biografia h. sienkiewicza. żeby było śmieszniej, trzeba sobie jeszcze wyobrazić sposób, w jaki Mistrz to mówił <3
w każdym razie polon pełen jest ludzi którzy nie potrafią pisać albo ludzi leniwych. trochę rozumiem Twoją koleżankę, bo niby już jakiś wysiłek włożyła w te studia, ale w takim wypadku albo się przestaje marudzić i kończy to, co zaczęło, albo się bierze w garść i zmienia studia. życie jest zbyt krótkie, żeby studiować coś, czego nie chce się studiować. chyba że stoi się przed wyborem 'przecierpieć rok albo rzucić i iść do pracy'. wtedy to co innego xd
przez całe to gadanie o irzykowskim chyba pójdę po jakieś dzieła zebrane, jak w bibliotekę zawadzę, poczytałabym <3
o papierze nic nie mówię, bo też byłam w szoku. od podstawówki nie widziałam papieru w publicznych toaletach xD tylko w dziwnych okolicznościach czasami całe rolki znikały i mam niecne podejrzenia, że biedni studenci w ten sposób radzili sobie z napiętym budżetem. ale i tak warunki były o wiele lepsze niż w moich szkołach, także miło wspominam. a 1,20-1,30 za kubeczek kawy to jest właśnie ta cena, która powinna obowiązywać wszędzie! a nie tam jakieś podwyżki. w tych automatach neski, które kiedyś były w audi maxie przy szatni, X lat temy kawa była za 1,20zł, to były czasy. kochałam ten automat </3
a warszawa po jakimś czasie robi się męcząca; wszędzie korki, wszędzie ludzie, wszędzie hałas. ja prosty człowiek jestem, w miarę podwarszawski, ale przyzwyczajony do tego, że o 19.00 ulice robią się puste, jest cisza i względny spokój, korków nie ma, jak się chce coś załatwić, to albo można do celu dojść piechotą, albo się nie da tego załatwić, bo nie... xd jestem z natury jednak człowiekiem niezbyt wielkomiejskim i mój wewnętrzny przymus, żeby zawsze być na czas, nie wytrzymałby w warszawskich korkach xd i tak zawsze jestem na uczelni z godzinę przed zajęciami, ale nie wiem, czy gdybym w jakiejś - tfu, tfu, odpukać - korporacji wylądowała, to patrzyliby na mnie równie obojętnie, jak patrzą panie sprzątaczki.
jeśli chodzi o pracę: szukam [jeszcze baaaardzo powoli] pracy - kropka. mam papiery uprawniające do nauczania i wiem, że w którymś momencie wygasną, więc dobrze by było złapać z rok pracy i przedłużyć ich ważność. nie wiem, czy bym się w środowisku szkolnym odnalazła. marzy mi się jakieś biuro, gdzie przychodziliby ludzie i trzeba by ich obsługiwać - i tyle, obojętne jakie biuro, czego ludzie by chcieli i jak bardzo byliby nieuprzejmi. zawsze to lepsze niż statystyczni gimnazjaliści :D no i lepsze niż robienie redakcji 24/7 [a na redakcję też mam papiery], bo oszalałabym od siedzenia przy kompie tyle czasu. no i zostaje cała gama zawodów, na które nie mam papierów, a które papierów nie potrzebują...
jeśli chodzi o wydawnictwa - gdyby mnie w razie zapytali kiedyś, czy znam kogoś, kogo mogę polecić, dam znać (: póki co jednak roboty nie jest dużo - jedno wydawnictwo wypuszcza książki tylko dla wąskiego grona odbiorców, a drugie... yyy... w sumie nie wiem dla jakiego, ale pewnie większego. nie zasypują mnie jednak ofertami na tyle, żebym mogła uznać, że ha, tak, mam spokój, na co inna praca. ciężko mi powiedzieć, na ile praca nad książką różni się od pracy nad artykułem. dostajesz książkę, dostajesz deadline, tyle w temacie właściwie xd jeśli to seria wydawnicza - pożyczą Ci inny tom na wzór, a dalej możesz sama decydować, czy np. w takiej sytuacji 's. 9-10' zostawić dywiz, czy przyjąć myślnik xd na tym się w sumie fajna robota kończy xd
i ojej, naprawdę było aż tak źle na tej rozmowie kwalifikacyjnej?... słyszałam o demonicznych pracodawcach, ale miałam nadzieję, że to mity, a rozmowy są... no, jeśli nie miłe, to przynajmniej cywilizowane. huh. najwyraźniej mam zbyt dobre zdanie o ludzkości xd
niby to jest dobra metoda na zaliczanie konferencji, ale wymagałoby to jednak zaangażowania, bo nie zawsze można bazować tylko na tym, co się lubi. nasłuchałam się sporo od ludzi, którzy w bolach płodzili referat dzień czy dwa przed wygłoszeniem, bo 'muszą zaliczyć konfę'. no ja dziękuję za taki przymus.
uwielbiam ludzi, którzy mają plan i mówią - jest ich tak mało! [zresztą na moim obecnym kierunku jest moda na pracę z rzutnikiem; o ile niektórzy świetnie z niego korzystają i naprawdę te prezentacje służą do nakreślenia ram zajęć, o tyle miałam chyba dwa przedmioty, na których prowadzący siedział i czytał slajdy. no zastrzelić się można]. naprawdę, powinno się każdego z nich przytulić i mówić mu, jak to dobrze, że potrafi mówić wg planu tam, gdzie inni czytają!
o, w sumie konferencje przez internet to dobry pomysł. nawet jak człowiek uśnie, to może cofnąć i oglądać. ha, że też na to nie wpadłam. ale, o matko, to coś brzmi STRASZNIE. to brzmi gorzej niż wszystkie pro- i antyfeministyczne filmiki na youtubie, które oglądałam z nudów... [bo ja uwielbiam, jak ludzie się bulwersują w filmikach, a to bardzo bulwersogenny temat]. ale jeśli to wytrzymałaś - ikp Ci nie będzie straszny :D
właśnie takie okładanie własnego tekstu pytaniami 'dlaczego?' uwielbiam. i dlatego tak mało ludzi chce, żebym betowała ich teksty, bo niby za dużo dziur widzę xd ale masz rację, to jest cholernie ważne pytanie. jeśli ludzie przestaną zadawać sobie je odnośnie ważniejszych kwestii - od sensu życia przez ulubioną książkę aż do poglądów na dobro i zło czy jakieś sprawy historyczne - to w którymś momencie w ogóle zatracą zdolność kwestionowania rzeczywistości. a co innego można robić z rzeczywistością, jeśli nie zadawać jej pytania? ja się czuję małym, skromnym człowieczkiem, którego raz na jakiś czas rzeczywistość przytłacza i który chętnie zakopałby się wtedy pod kocykiem i nigdy nie wychodził, ale jednocześnie nie umiem sobie wyobrazić sytuacji, w której ktoś mi mówi 'a, wiesz, kraj X zbombardował kraj Y', a ja nie pytam dlaczego. brr. to byłby oficjalnie moment, żeby przegryźć sobie żyły xd
tak, na współczesnej są zestawy, ale to zależy, do kogo się pójdzie, bo nie wszyscy z nich korzystają. w sumie nie jestem pewna, kto teraz został - wiem, że ktoś przeszedł na emeryturę, a ktoś zmienił zakład - ale pamiętam, że ciężkawo było z wyborem właśnie ze względu na tę nieprzewidywalność. mogę za to poradzić, żeby w przerwach od białych cegieł i drewnowskiego [brr] czytać 'małą historię literatury polskiej' - tę serię PWNu z kolorowymi kwadratami na okładce. literatura powojenna jest zrobiona przyzwoicie i pozwala łatwo zapamiętać najważniejsze rzeczy, co zresztą uratowało mi trochę tyłek. no, przynajmniej sprawiło, że czułam się pewnie. a potem dostałam peipera, choć pod drzwiami powtarzałam 'tylko nie peipera, tylko nie peipera...' xd ale gadałam, gadałam i gadałam, i jakoś poszło :D
i dobry plan z zestawami, nie ma sensu się rozpisywać, lepiej pisać skrótowo i ogarniać po swojemu. jak jest za dużo informacji - zwłaszcza zbędnych - to w mózgu robi się straszna sieczka.
dziękuję, szablon machnęła mi lysia, bo jej zmysł estetyczny już zbyt wiele razy był urażony przez moje nieudolne próby szablonowania we własnym zakresie xd zesztą moja wersja szablonu została w dziale 'o mnie'. uwielbiam cytat, który tam wrzuciłam, i nie chciałam się go tak całkiem pozbywać z bloga xd
|
|
Powrót do góry |
|
|
l-e-l
błędny ogniczek
Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Śro 14:22, 11 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Ale Jamie serio wygląda jak Czaruś! Potem już nie, potem Jamie ma brodę i przetłuszczone włosy :-D
Moja ciocia czyta pierwszy tom. Przejmowała się ostatnio, że zamknęli Nedda w więzieniu - trochę mi jej szkoda...
A propos Littlefingera. Mam wrażenie, że Petyr jest tym badassem, o którego chociło Meyer i James. No bo spójrz: totalnie niebezpieczny, totalnie potężny, totalnie trzeba się z nim liczyć, ale jak już kocha kobietę, to zrobi dla niej wszystko, nawet jeśli go odrzuciła, wyszła za innego lub/i umarła. Bo ja mu wierzę - on kocha Catlyn. Dlatego opiekuje się Sansą. (a paniom nie wyszło, bo nie potrafiły się zdecydować i iść w tego badassa; gdyby Edward był człowiekożerny być może robiłoby jakieś wrażenie powstrzymywaniem się przed wszamaniem swojej tru loff).
Ja Aryi też nie widzę na żelaznym. Myślałam bardziej o jakiejś zemście za Starków. Bo dywizę (to pewnie nie jest dywiza, ale brakuje mi słowa i czuję, że nic lepszego nie wymyślę) "północ pamięta" traktuję bardzo poważnie. Wierzę, że tych wszystkich skurczybyków (nie wiem, czy tu można przeklinać, bo mam na końcu języka kilka mocniejszych określeń) zarżną w końcu. Joffreyowi się dostało, więc czemu nie reszcie?
Chyba wiem, o co chodzi, jeśli mówimy o Jonie. Nie wiem, czym to rozmemłanie jest spowodowane, też coś podobnego czuję, ale zrzucam to na cały ten burdel wokół niego. On taki z zasadami, a ciągle musi słuchać, że jest bękartem (a przecież w Nocnej Straży to się miało nie liczyć), że dziwka ze Starego Miasta nie może być giermkiem (znowu do końca nie pamiętam, kim miał być Atłas - ostatnio łapię się na tym, że wolę gapić się na drzewo za oknem niż dać się porwać książce, może już za dużo tego wszystkiego). Poza tym trochę zmienił mu myślenie pobyt wśród dzikich i nauki Ygritte. On może nie odnajduje się w tej zakłamanej rzeczywistości, ale wierzę, że się ogarnie. W końcu zawsze postępuje tak, jak uważa za słuszne (myślę, że to wpływ nauk Nedda).
Stannis to beton xD Czuję go, ale znowuż chyba by mnie skręciło, gdybym miała z nim spędzać więcej czasu.
Pod wpływem tego, co mówisz o smokach i zombiakach, zaczęłam zastanawiać się, czy przypadkiem do tego nie będą one służyć. Wiemy, że Dany jest kiepskim politykiem, może gdyby wparowała z tymi smokami i jak superbohaterka z przepowiedni rozprawiła się z zombiakami, uzyskałaby błyskawiczne poparcie i już bez problemów zasiadłaby na tronie? Kurde, strasznie nie podoba mi się to rozwiązanie...
George R.R. Martin w kolejnej odsłonie serii Pieśń lodu i ognia, tom x: Smoki vs. zombiaki. Myślisz, że by się nie sprzedało? Bo ja myślę, że zdecydowanie by się sprzedało ;-D
A czy sEr Jorah nie mówił jej czasem, że smoki to smoki i nawet po latach treningów mogą zeżreć swojego jeźdźcę? Skoro po treningu mogą zeżreć, to co dopiero, jak się je traktuje jak chomiczki? Nie, Dany spartoliła. Nie wybaczę jej tego.
Jestem na żałosnym początku ostatniego wydanego tomu. Byłam dzisiaj z Theonem Sprzedawczykiem w Winterfell i zrobiło się bardzo nostalgicznie i smutno przede wszystkim. Tęsknię za Starkami, nie ma co ukrywać.
Mistrz? Kto to?
No racja, widać w zaczynaniu od biografii rękę szkoły.
Ostatnio czytałam Treść i formę Irzykowskiego i znienawidziłam Witkacego xD Potem musiałam przeczytać Pożegnanie jesieni i zmęczyłam niezmiernie. Ale ja chyba i tak bym nie lubiła Witkacego. To strasznie dziwne, bo jego kolegów lubię, a kolesia, który się z nich wybił i trafił nawet do kanonu lektur szkolnych, nie mogę znieść.
Tak, papier i mydło (mydło!?). A potem odkryłam mydło w formie pianki - tak przyjemnie się je wyciska. Chyba jest w BUW-ie, ale głowy za to sobie nie dam uciąć.
1,20 zł za kawę *.* Łał... To jak raj kawowicza.
Też jestem raczej stworzeniem podmiejskim. Do tej pory mieszkałam pod Warszawą, więc może rzeczywiście jeszcze nie poczułam tego wielkomiejskiego życia. Poczułam jednak problemy z koleją podmiejską, tłumy na peronach i cholernie drogie bilety. To są dopiero trudności w studiowaniu w Warszawie i mieszkaniu pod nią. Mam nadzieję przeprowadzić się teraz do Warszawy, bliżej centrum, może to poczuję. Ale w sumie mi to nie straszne, o ile mam swój kącik i swój kocyk, pod którym da się ukryć i zniknąć, podładować akumulatory (-:
Rozumiem. Podobnie do mnie, ale niestety nie mam aż tylu papierów. (nasza cywilizacja kiedyś zginie pod tymi papierami, serio). Ale podsunęłaś mi pomysł, dziękuję. Bo co za problem połazić na kursy podczas szukania stałej pracy? (finansowy, ale zawsze w McDonads'ie można dorobić). Czy może to zbyt idealistyczna wizja? xD Moja ukochana ciocia pracuje w biurze, w obsłudze klienta i utrzymuje, że niemili klienci niemiłymi. Gorzej jak przyjdzie taka samotna starsza kobieta i zacznie opowiadać o tym, na co choruje, co kupiła na obiad i jak jej ziemniaki rosną, a kolejka za drzwiami już rozsadza drzwi, to jest ciężej. Bo człowiek jest miły i nie chce wywalać takich ludzi, a z drugiej strony inni też by chcieli pozałatwiać. Ja bym chyba z ludźmi nie mogła pracować. Mam mnóstwo fobii na tym tle i nie potrafię rozmawiać, przez co jestem zbyt miła i ludzie mnie nie szanują w ogóle xD
Aj, dziękuję (-: Aktualnie pracuję (i w sumie tylko takiej korekty liznęłam) na raportach, artykułach może nienaukowych, ale aspirujących. Więc tu sprawa jest prosta - ujednolicamy, dbamy o styl publicystyczny, dbamy o przejrzystość (może stąd mi się wzięło umiłowanie zdań krótkich?). A w książkach bardziej trzeba dbać o styl autora, to chyba ambitniejsze. Trzeba wychwycić cechy charakterystyczne i dbać, żeby nie stały się irytującą manierą lub czymś niepoprawnym. Ale znowu - może za bardzo idealizuję ;-D
Tak, było. Ale nie martw się, to wszystko była moja wina i mojego nieogaryzmu. Tak się stresowałam, że dzień przed przejrzałam całą księgarnię i profil Narodowego Centrum Kultury. Pamiętam też, że była okropna śnieżyca, więc wyjechałam chyba z 2 godziny wcześniej, coby przewidzieć opóźnienia pociągowe. Oczywiście opóźnień nie było i byłam już godzinę przed czasem. Było tak sakramencko zimno, więc wpadłam na "genialny" pomysł, że wejdę i poczekam na wyznaczoną godzinę. Ku mojemu przerażeniu poprowadzili mnie od razu do odpowiedniego działu, ale spoko, tam poczekam. A tam wstała kobieta i pyta, czego chcę. No to ja mówię i w pewnym momencie zapomniałam, jak kobieta, z która miałam mieć rozmowę się nazywa. Malocha? Molocha? Molocha głupio brzmi, ale to może być to. Okazało się, że to ta kobieta. No brawo! Godzinę przed czasem, nie pamiętam nazwiska - superprofesjonalizm. Potem mnie zapytali, jakie książki z ich wydawnictwa wpadły mi w oko, a ja oczywiście nic. W głowie mam książkę fantastyczną z fioletową okładką i nie mogę przypomnieć sobie nazwiska. No i poszedł już komentarz, że pasowałoby się przygotować. Druga kobieta zaczęła już w kajeciku grać sama ze sobą w kółko i krzyżyk i zbytnio się z tym nie kryła. Potem mnie wywaliły, a ja plecaka zapomniałam. Pamiętam, że poszłam później do dziekana w sprawie licencjatu, a on mnie przyjął i przez pięć minut coś stukał w komputerku i była taka... ciszaaa... w pokoju aż pachnącym od niego seksownością. Miałam ochotę zacząć walić głową w stół, ale w końcu zapytał, jak tam mój Jaworski xD Najgorszy. Dzień. Ever! xD I to wszystko moja wina...
Jedyne co jest dobre w takich dniach to to, że zawsze później można do woli opychać się słodyczami, oglądać pocieszacze, ewentualnie słuchać muzyki całą noc becząc w poduszkę. No bo przecież miałam zły dzień, wolno mi! :-D
Wyobraziłam sobie człowieczka z oberwaną nogą, z wypadku, cały we krwi, czołga się w Auditorium (dajmy na to) z referatem w zębach, bo... musi... zaliczyć... konfę. Przyznaj, całkiem epickie oddanie się sprawie ;-D
Na koleżeńskich konferencjach, na których występują moi znajomi, większość ludzi czyta i to czyta tak, że nie da się nic zrozumieć. Z drugiej strony koleżanka w ubiegłym semestrze była na konfie i mówiła, że był jeden chłopak, który nie czytał, ale jego wystąpienie trochę wprawiało w konsternację, bo wyrażał się mniej więcej w sposób: "w ogóle to beznadziejna książka była, ale wiecie, występuje tu problem, o którym mówię". Coś w tym stylu. Stara dobra zasada, że przeginać się nie powinno pasuje wszędzie po prostu.
Nie zdzierżyłam, 2 minuty przed końcem wyłączyłam :-D
Wytłuściłaś wszystko, co miałam na myśli w poprzednim poście (-: Po pierwsze kwestionowanie rzeczywistości jest ważne, mówiłaś o znieczulicy, kiedy ludzie przestają sobie zadawać to pytanie. Ja bym jeszcze dorzuciła, że w efekcie może dojść do ślepego i bezrefleksyjnego podążania za jakimiś wyznaczonymi odgórnie wartościami (a w dzisiejszych czasach są to media lub kultura popularna, które chyba ustawiły się w tej pozycji samozwańczo, bo niby jakim prawem mają taką władzę?). Nazizm jest zły, bo tak się mówi. Twierdzę, że jest zły. Ale po dowiedzeniu się, co to takiego, sama kompletuję moje własne argumenty. Bo można kogoś zbombardować argumentem, że przecież gdyby nie było obozów koncentracyjnych, to nie byłoby większości leków i szczepionek, bo nie byłoby na kim ich testować. Albo też ciekawy przykład z życia, z mojej lekcji WOS-u z liceum. Nauczyciel zapytał klasę, czy jest za tym, żeby pary homo adoptowały dzieci. Oczywiście wrzask, że nie, nigdy, pod żadnym pozorem. Na co on, (zapewniając, że to problem czysto teoretyczny), czy w takim razie pozwolić dziecko wychowywać parze hetero, ale narkomanom skłonnym do przemocy, czy gejom/lesbijkom o przeciętnym standardzie życia, których by było stać na edukację dla tego dziecka. Kwestie miłości pomijam, bo to bardzo subiektywne zjawisko. No i w klasie cisza.
Dobrze, że polecasz małą historię. Uczyłam się z tej serii do PMP i sobie chwalę, także fajnie, że współczesna też jest dobrze zrobiona (-: Ale nawet jeśli nie będą mnie pytać z zestawów, to zestawy są jednak jakąś bazą, na której na pewno się nie straci.
Według mnie jak jest minimalistycznie i przejrzyście to jest cudownie. I ta kowboyka... taka potterowa przecież xD Ten w "o mnie" też jest fajny. Romantyczny i jesienny. Lubię kolory jesienne, więc naprawdę bardzo mi się podoba. Rzeczywiście zacny cytat, ale nie mam pojęcia skąd xP Ale w każdym razie mądry, zgadzam się z nim.
Ja jeszcze myślę, czy by jakiegoś cytaciku na belkę na Rekinie nie walnąć, ale chyba sobie podaruję...
|
|
Powrót do góry |
|
|
sylville
grupa trzymająca władzę
Dołączył: 03 Kwi 2013
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: mazowsze
|
Wysłany: Śro 21:18, 11 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
broda i przetłuszczone włosy znacząco poprawiły jego wygląd xd ale obawiam się, że teraz, kiedy w serialu dotarł do king's landing, umyją go i ogolą. jakiż zawód spotka tysiące fanek...!
ojej, biedna ciocia, czeka ją taka niespodzianka. ale jak oglądałam pierwszy sezon z kimś, kto wcześniej go nie widział, to bawiłam się przednio.
o kurczę, masz rację. tylko littlefinger różni się od tych badassów jednym szczegółem - wie, kiedy należy się upłynnić, kiedy przeczekać, a kiedy zaatakować. nie przepełnia go ta irracjonalna, gryfońska odwaga, którą przypisuje się również badassom. to nie ten typ człowieka; nie zrobiłby nic, co by mu się nie opłacało albo nie dotyczyło cat [bo zgadzam się, że ją kocha i dlatego zajął się sansą]. instynkt samozachowawczy i ambicje to jest to, co sprawia, że mogę się wczuć w danego bohatera i mu kibicować [nawet jeśli z moimi własnymi ambicjami nie jest za dobrze].
fakt, nie pomyślałam o samej zemście za starków - w końcu wszyscy albo prawie wszyscy mają większe apetyty, więc sama zemsta wydawała mi się zbyt mało istotna, żeby brać ją pod uwagę xd ale rzeczywiście - to coś, co czego arya nadawałaby się doskonale. chciałabym zobaczyć jej podejście do zemsty, na pewno nie zostałaby drugim oberynem martellem xd [a przeklinać wolno, oczywiście, że tak - zwłaszcza w takim kontekście xd]. chociaż kto z listy aryi jeszcze żyje? cersei na pewno, ser illyn też, o ile pamiętam, ale reszta albo zginęła, albo gdzie się fabularnie zapodziała. wymierzanie zemsty na dwóch, może trzech osobach nie jest takie spektakularne.
wydaje mi się, że przeceniasz jona i jego szanse na ogarnięcie się - jeśli nadal się nie ogarnął, to marne szanse. jak długo będzie rozmemłany, tak długo nie uda mu się przygotować na zagrożenia, które mogą przyjść z każdej strony. ned miał kręgosłup moralny i to go kosztowało życie. jon powinien pomyśleć nad sobą xd
jasne, że stannis to beton. i jak go za to nie kochać? też by mnie skręciło, gdybym miała z kimś takim spędzić więcej niż kwadrans, ale czyta się o nim wspaniale.
też nie podoba mi się takie rozwiązanie. ale gdyby smoki po drodze zginęły, to poparcie nie byłoby tak silne, prawda? to byłoby bardziej w stylu martina; niemożliwe, żeby napisał coś, na co wpadłam mimochodem, popijając popołudniową herbatę xd
smoki vs zombiaki to byłby hit! i książka to jedno, ale pomyśl o potencjalnych grach komputerowych! serio, martin mógłby pomyśleć o ewentualnym alternatywnym zakończeniu dla samych gier, które mogłyby powstać xD
w sumie możliwe, że mówił - nie bardzo pamiętam. czytałam zbyt dawno i szczegóły mi uciekają, ale brzmi prawdopodobnie. nie no, jeśli tak, to dany spartoliła dokumentnie. wstyd, ot co xd
a mi theona było tak, taaak strasznie żal w piątym tomie, że wybaczyłam mu zdradę i wszystko inne. nie lubiłam go w początkowych tomach, ale teraz taki biedny jest, że nie mogę go dalej nie lubić. a winterfell było takie dziwne bez starków; źle mi się o nim aż czytało. co było dziwne, bo zagorzałą fanką starków nie jestem xd
aaa, zapomniałam wyjaśnić. Mistrzem nazywamy z koleżanką prof. Leszczyńskiego. na jednym z pierwszych seminariów powiedział, że w dzisiejszych czasach młodzieży brakuje mistrzów, starców i przewodników, ale my się możemy nie martwić, bo mamy jego xd uwielbiam go i jako człowieka, i jako naukowca.
witkacy jest strrrraszny. nie da się powiedzieć tego inaczej - strrraszny. jego kumpel jaworski to inna historia, jaworskiego lubię, ale z witkacym mój romans był krótki i bezowocny. mam nadzieję tego romansu nie powtarzać, bo 'pożegnanie jesieni' jest dla mnie zwyczajnie niestrawne. 'szewców' ledwo przetrawiłam xd
ooo, nie kojarzę tego mydła. ale nic to, do buwu będę musiała iść, akurat się rozejrzę xd w końcu nigdy nie wiadomo, kiedy człowiek wpadnie na wynalazek, który odmieni jego życie :D
i kawa za 1,20zł to było coś. i nawet smaczna była. tzn. mi smakowała, ale większość ludzi się krzywi na mój gust kawowy xd
tłumy, opóźnienia i ceny biletów nauczyłam się już przyjmować na klatę. nawet wracanie o 23.00, jeśli pociąg mi uciekł, a potem wstawanie o 4.40 przeżyłam. i nieważne, ile zimą marudzę, nie wymieniłabym tych niemal godzinnych dojazdów na konieczność mieszkania w warszawie. zimą pewnie powiedziałabym coś innego, noale. warszawa jest zbyt głośna i żywa. nawet kocyk i ignorowanie całego miasta nie pomogłyby mi o tym zapomnieć xd ale niewątpliwie warszawa ma też swoje plusy - chociaż ja czasami przestaję je dostrzegać, to mam nadzieję, że Tobie uda się je dostrzec xd a jeśli nie, to przynajmniej zaoszczędzić czas na dojazdach - spodziewam się, że jak zacznie się remont na mojej linii, to sama będę czuła jakąś pokusę, żeby przywarszawić, ale plan zajęć będzie wymagał ode mnie obecności na uczelni tylko trzy dni w tygodniu, więc nie warto xd
(a i owszem, jak ogarniałam swoją teczkę z papierami okołozawodowymi, to byłam przerażona ilością zaświadczeń, poświadczeń, przyświadczeń i innych pierdół, które nigdy nikogo nie zainteresują. ale co tam, cywilizacja wymaga!). kursy to świetny pomysł, chociaż nigdy nie wpadłam na to, jakie właściwie mogą się przydać xd pewnie gdybym wiedziała, o jaką pracę mi chodzi, to byłoby łatwiej xd
o urokach pracy z ludźmi wiem wszystko i wiele, wiele opowieści o szaleńcach słyszałam, ale mimo wszystko lubię rozwiązywać problemy - najlepiej problemy innych ludzi - więc prawdopodobnie bym się tam sprawdziła. o ile wcześniej nie straciłabym cierpliwości, bo między chęcią pomocy a znudzeniem jest strasznie cienka granica. i też mam fobie związane z ludźmi [zwłaszcza tłumami, trochę się boję tłumów xd], ale myślę, że nie takie, których odpowiednio urocze biurko by nie zrekompensowało. uwielbiam biurka, za biurkiem można się poczuć tak pewnie xd
zdecydowanie brzmi jak idealizacja xd trzeba z tekstu zrobić coś zjadliwego i czasami można puścić jakieś autorskie smaczki językowe, a niech będzie. pewnie w przypadku książek nienaukowych większą wagę przykłada się do stylu autora, ale z zasady im mądrzejszy tytuł, tym mniej charakterystyczny język. przynajmniej mam nadzieję, że ja tych książek nie krzywdzę xD i faktycznie, umiłowanie krótkich zdań mogło się wziąć właśnie z pracy nad artykułami. w książkach autorzy mają więcej miejsca, więc mogą tworzyć dłuższe zdania, stąd pewnie moja tolerancja. no i sama mam tendencję do dorzucania kolejnych spójników, bo to przecież o wiele lepsze rozwiązanie niż machnięcie kropki.
ojeeeej, faktycznie brzmi to mocno niefajnie. ale zawsze to jedno doświadczenie do przodu i tak dalej. i podejrzewam, że gdyby mnie ktoś zapytał o to, które książki z oferty wydawnictwa mnie zainteresowały, to musiałabym się długo, długo plątać, zanim coś bym wymyśliła. jeśli człowiek zgłasza się na stanowisko korektora/redaktora, to nie po to, żeby coś mu się podobało albo nie podobało, ma wykonywać swoją pracę i tyle. jeśli temat go ciekawi, to plus dla niego, ale nie jest to obligatoryjny warunek... pff, współczesny świat, doprawdy! ale wizyta u dziekana to zawsze miły akcent :D nie miałam z nim zajęć, ale słyszałam same pozytywy.
dobra metoda walki ze złymi dniami. ja zwykle nie mam słodyczy pod ręką, więc siedzę przy kompie i działam na zwolnionych obrotach, bo część mózgu przepracowuje mi to, jaki to był zły dzień i jak bardzo chciałabym o nim zapomnieć. a potem piję więcej herbaty niż zwykle i oglądam jakieś filmy akcji - im więcej krwi się w nich leje, tym bardziej są uspokajające xD
loooool, ja bym się ANI TROCHĘ nie zdziwiła, gdybym takiego człowieka zobaczyła xD widziałam już ludzi z gorączką 39*, którzy nie bardzo kontaktowali, co się w ogóle dzieje, ale czytali referaty, więc czy kogokolwiek mogłaby powstrzymać noga? ot, usiadłby na krześle i po problemie. a punkty będą!
no cóóóż, słowotoki nie zawsze są dobre w takim razie. pamiętam z konferencji, na których byłam, jednego gościa, który uwielbiał zadawać pytania. ale miał taki słowotok, że przez pięć minut mówił, mówił, mówił. po czym nie zadawał pytania, dziękował za głos i siadał, całkiem zadowolony z tego, że mógł się wypowiedzieć. co kto lubi :D
jestem dobra w wytłuszczaniu i/lub parafrazowaniu xd a sytuacja z lekcji WOSu wręcz klasyczna. pamiętam, że mnie prawie pożarto, przy dyskusji o aborcji, ale wszyscy powtarzali tylko 'nie wolno zabijać' i nic więcej. tylko coraz głośniej, bo wiadomo, że jak ktoś się z kimś nie zgadza, to na pewno dlatego, że nie dosłyszał, nie ma innej opcji. a potem były jeszcze argumenty w rodzaju 'a jakbyś się czuła, gdyby ciebie ktoś usunął?', choć nikt nie docenił mojej odpowiedzi, że nie czułabym się w ogóle. inny przykład takiego bezrefleksyjnego naśladowania mam z wyborów w roku bodajże 2006. rozmawiałam z koleżanką z liceum o tym, na kogo będzie głosować czy tam głosowałaby, gdyby mogła [nie pamiętam, czy to było już po osiemnastkach], a ona mówi, że nie wie, nie interesuje jej to. na co ja - wówczas jeszcze młoda i niewinna idealistka - mówię, że ja bym/będę głosowała na PO. koleżanka na to się oburzyła [ale naprawdę oburzyła!] i zakrzyknęła w głos 'jak możesz! przecież on jest liberałem!'. pokiwałam głową i mówię, że tak, wiem, dlatego bym/będę głosowała [mówiłam o naiwności?], a jako że lubię słuchać o poglądach innych - zapytałam, czemu ją to tak bulwersuje. odpowiedziała 'bo jest liberałem!' i nie była w stanie stwierdzić, co jest z liberałami nie tak. mogłabym się założyć o jagodziankę, że powtarzała poglądy zasłyszane w domu i nawet nie zadała sobie trudu przemyślenia tych poglądów, nie ustosunkowała się do nich, a zwyczajnie przyjęła, bo zwykło się uznawać, że lepiej mieć poglądy jakiekolwiek niż nie mieć żadnych. smutne to było. mam wrażenie, że w natłoku informacji, jaki dziś serwują media, ludzie nie zawsze zdążą zagłębić się w każdy problem w stopniu wystarczającym do tego, by ukształtowała im się jakaś opinia, więc tak powtarzają i powtarzają, i nie pomyślą, bo jak tu myśleć, kiedy serial, gazeta, pudelek... i nie rzucam tu kamieniami, bo sama jestem bardziej na bieżąco z pudelkiem niż z sytuacją w syrii, ale też nie wyskakuję na manifestacje opowiadające się za interwencją lub za wstrzymaniem się od interwencji. [no dobra, z góry założyłam, że interwencja sprawiłaby, że syria byłaby drugim irakiem, a dość się o iraku naczytałam, żeby wiedzieć, że to nie był dobry pomysł].
wiadomo, zestawy muszą jakieś ogólne pojęcie dawać, ale problem pojawia się, gdy na egzaminie pada pytania o to, w której części powązek leży iksiński i jak wygląda płyta nagrobna igrekowskiego - a takie pytania naprawdę padały xd na szczęście ich autor [sprawdziłam aż!] zaprzestał egzaminowania. chociaż i tak współczesna była - dla mnie przynajmniej - trudniejsza do ogarnięcia od np. ghjp. za dużo nazwisk, dat i w ogóle mętlik w głowie. brr.
dziękuję :D moje wątpliwe zdolności szablonotwórcze zostały docenione :D a cytat jest z "another roadside attraction" toma robbinsa [polskiej wersji językowej brak]. kocham robbinsa miłością czystą i nieskalaną, więc gdybyś kiedyś miała czas, to polecam sięgnąć po którąś jego książkę. ja zaczynałam od "martwej natury z dzięciołem" i wkręciłam się na dobre. jest w buwie, sprawdzałam, kiedy nie mogłam dopaść żadnego egzemplarza na allegro :D
cytacik na belce? brzmi jak uleganie modzie xDDD a tak serio - jestem fanką cytatów, ale tylko tych, które w jakiś sposób wzbogacają treść bloga, są zaskakujące itd. nie wiem, jaki pasowałby do ocenialni - i mówię to z pełną świadomością faktu, że kiedyś sama przyozdobiłam ocenialnię cytatem z nietzschego xd dziś bym tego nie zrobiła, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę, że mogą istnieć i cytaty, i ocenialnie, które byłyby subtelniejsze niż to, co ja zrobiłam, a całość mogłaby ładnie wyglądać.
|
|
Powrót do góry |
|
|
l-e-l
błędny ogniczek
Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 11:12, 13 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Wczoraj nie odpisałam, ale mam dobry powód - czytałam 'Jenny Reads...' :-D I tak bym chciała trochę do tej książki wrócić i analiz. Chodzi mi o totalnie pierwszą scenę. Ja rozumiem, że ona nie ma w ogóle sensu, bo oczywiście laska z kółka dziennikarskiego, przygotowująca się na ten wywiad od ho ho i na pewno z kimś współpracująca musiała wybrać swoją bff, która nie ma pojęcia o tym gościu i do tego nie rozumie, jak to dla niej ważne, no bo TAK, bo Ana to nasza protagonistka i basta. Ale trochę mi śmierdzi takie WYMAGANIE od głównych bohaterek, żeby były wspaniałymi kobietami, charakterami, ludźmi i przyjaciółkami. Może Ana jest po prostu egocentrycznym skurczybykiem i fałszywą laską? Która zazdrości psiapółce urody. Wiem, że nie taki był pewnie zamiar i do tego to pije, ale pozwólmy Anie żyć własnym życiem, pozwólmy jej być taką, jaka chce. Cała rzecz rozchodzi się o to, że to kiepski wzór kobiecości.
Ale on w książce odmówił ogolenia sobie tej brody! Także nadzieja dla fanek pozostaje wciąż. Tylko ta złota ręka... Nie mogę się doczekać, będę się śmiała. Jestem okropnym człowiekiem.
Littlefinger bez wątpienia trafiłby do Slytherinu :-D On i Varys rządzili Królewską Przystanią (ale Varys chyba mniej), kiedy ich zabrakło wszyscy się kotłują w tym garncu, miotają się i nie wiedzą, co robić. Nawet Tyriona już nie mają, a Tyrion miał też dobre pomysły, jak uratować Królewską przed totalną ruiną. No i nie zapominaj o potędze! Potęga okupiona krwią, wyrzeczeniami, sińcami i nadziejami to też coś, co sprawia, że kibicuję postaci. To takie badass - gdyby Cat w jakimś dziwnym universum wyszła za Petyra, Petyr nie byłby TYM Petyrem. Poza tym taka potęga bardzo niebezpieczna, bo on pozwala ludziom się lekceważyć. A to najgorsze co można zrobić - lekceważyć wroga. Wielu czarnych charakterów popełnia ten błąd (jestem świeżo po lekturze kolejnego bloga do oceny i jestem trochę złośliwa, bo mi krwi strasznie napsuł xP).
Może lista Aryi rozrośnie się do całych rodów? Może doda do niej, jeśli wróci, Stannisa, Boltona - w końcu chcą dla siebie zgarnąć Winterfell. No i jeszcze nie wiemy (Sansy nie ma w Tańcu, prawda?), jak zakończą się sprawy z odzyskiwaniem północy przez Sansę.
Ach!, nie przekonam cię do Jona! ;-D Więc dam spokój, to chyba w krwi gdzieś płynie, że się lubi daną postać. Ale może jeszcze wspomnę, że okropnie podoba mi się ta teoria, że Jon jest bękartem Rhaegara. Wtedy Pieśń LODU i OGNIA miałaby sens - Dany z południa kontra Jon z północy. Epickie. I metaforyczne. Metafora trochę wali po łbie łopatą, ale to metafora xD
Stannis sprawia wrażenie, że nie może się wysrać porządnie. Od urodzenia...
Ze śmiercią smoków to rzeczywiście mógłby być dobry patent. Nie pomyślałam o tym, żeby ktoś mógł smoki zabić. Ale rzeczywiście. Z drugiej strony zombiaki wydają mi się dużo słabsze od smoków. Ale znowu! Nie wiemy o nich zbyt wiele, prawda? A jeśli coś większego stoi za zombiakami to w ogóle. Także, podoba mi się ten pomysł. Jest hardcorowy.
Ja bym zagrała w taką grę, a co! Tylko nie wiem, czy zrobiłabym z tego bardziej RPG - jesteś jeźdźcem smoków (musisz uważać, bo smok może cię zeżreć), albo jednym z zombiaków, tym potężniejszym. Albo można by zrobić strategię - wtedy gracz byłby dowódca poza tym całym bajzlem i dowodziłby armią ognia lub armią lodu. Można by też zrobić dwie edycje. Czuję hit! Hit czuję! xD
Właśnie jestem po lekturze pierwszych miłosnych scen z Dany i Daario - on może ją zmienić. Jak tak sobie rozmawiamy, to czuję coraz większą niechęć dla Dany jako polityka i człowieka, a z drugiej coraz bardziej mnie ciekawi, jak to wszystko się skończy. Czuję, że z tym ślubem będzie się jeszcze działo.
To jest w stylu Martina! Kochasz bohatera? - GIŃ! Nienawidzisz Theona? - no to zrobię tak, że zawstydzisz się, że go nie lubiłeś. Muahahaha. Mnie jest go żal. Chciał być akceptowany, ale w pewnym momencie już przestał pasować. Z tego wzięło się kilka błędnych decyzji, które przypłacił, czym przypłacił. Strasznie mnie wkurza Ramsay. W serialu jest takim złowieszczym hobbitem, tak złowieszczym, że popuszczałam ze strachu podczas scen z nim, ale na pewno nie głupim. W książce to irytujący karzeł, który by tylko kutasy wszystkim obcinał -.-
Nigdy nie miałam przyjemności z prof. Leszczyńskim, ale miał egzamin po drugiej stronie korytarza, kiedy ja miałam z PMP i wydawał się sympatyczny, kiedy wychodził i prosił ludzi do środka.
Kocham Jaworskiego od gimnazjum xD Kompletnie go nie rozumiałam (teraz lepiej go rozumiem), ale czy naprawdę mężczyznę trzeba rozumieć, żeby go kochać?... Pozostawmy to pytanie w eterze. Na polonie chyba napiszę o nim magisterkę. Układałam sobie dzisiaj plan zajęć i dotarło do mnie, że trochę jestem szalona. Mogłam chociaż rok poczekać, żeby dwóch magisterek na raz nie pisać xD Ale już trudno.
A propos. Jesteś weteranem UW, może masz jakiś pomysł, gdzie zabiegać o pomoc, jeśli chodzi o plan zajęć? Bo jeśli okaże się to, co myślę, to mogę mieć plan uboższy aż o czworo zajęć! Tego tak się nie zostawia! A nie mam pojęcia, gdzie pisać/dzwonić (bo nie ma mnie w Wawie) po pomoc. Tego pana z rekrutacji tak już zmaltretowałam, że mi głupio znowu do niego pisać. I to jeszcze nie w sprawie typowo rekrutacyjnej. Jest jeszcze taki pomocny doktorant, z którym miałam WOK na polonie, ale on mi zawsze tak odpisuje, że mi przykro później, a na egzaminie udawał, że mnie nie widzi )-: Bo chyba genderem nie chciałam się zająć.
O Boże!, jaka spowiedź! Ale to dobrze, Irzykowski uważa, że szczerość w literaturze może być osiągnięta głównie przez formę spowiedzi i trochę mnie przeraża, jak to idealnie przystaje do literatury wojennej...
I mogę jeszcze jedno pytanie zadać? (wykorzystuję cię, przepraszam - może jakąś czekoladę ci za to sprezentuję? ;-D) Miałaś może translatorium B2+? Myślisz, że dla kogoś ze średnim angielskim to będzie do przeżycia?
Znalazłam mieszkanie na Mokotowie, wygląda na Google street views całkiem spokojnie. Może nie będzie tak źle? Staram się nie uprzedzać i odnajdować plusy mieszkania w Warszawie. Kiedyś nocowałam u koleżanki - też na Mokotowie - i rzeczywiście słychać te samochody i pijanych ludzi, ale w końcu zasnęłam, więc może da się przyzwyczaić? I cieszę się z mojego upodobania w słuchaniu muzyki podczas każdej czynności - może słuchawkami zagłuszę?
Chyba że znajdziesz pracę - wtedy trzeba będzie być częściej w Wawie, prawda? (-;
Na pewno, jeśli kursy są na coś ukierunkowane to fajnie tak pogłębiać wiedzę na jakiś temat i potem się popisywać na rozmowach kwalifikacyjnych. Moja koleżanka ma coś takiego, że szuka tanich kursów z byle jakiej dziedziny, bo zwyczajnie się nudzi xD
No tak, biurko też może posłużyć jako tarcza i ochrona. Filmy sensacyjne uczą, że to dobre schronienie w razie napadu z bronią w ręku xD Ale chyba warto zahaczyć o to biurko, prawda? Już wiesz mniej więcej, co chciałabyś robić, więc czemu nie? Życzę powodzenia w każdym razie (-:
Czytam właśnie Białoszewskiego. Tak krótkie zdania powinny mnie zaspokoić, ale tego nie robią xD
Co ciekawe, koleżanka miała jakoś niedługo po mnie rozmowę z innymi ludźmi, ale z tej samej oferty i o nic jej nie pytali. Wzięli ją z marszu. Gdzie to prawo i sprawiedliwość? ;-D Dziekan (zależy który, bo ostatnio się zmienił) ma niesamowite zdolności pedagogiczne. Zawsze, kiedy jakiś prowadzący mi powie, że moja praca taka średnia, pasowałoby ją ulepszyć tu, tu i tu, to mam depresję i chcę to wszystko wyrzucić. A jak on ci powie coś takiego, to wychodzisz szczęśliwa z myślą, że zaraz wszystko poprawisz i będzie tak super! :-D Także sobie chwalę. Miałam z nim seminarium licencjackie, ale chyba to mówiłam, prawda?
Niedobra właśnie ta metoda. Tylko tyję i mam pryszcze, nic dobrego mi z tego nie wychodzi. Ale można jeszcze pograć w jakąś fajną grę. Też mi pomaga. Gorąca herbata jest zaś dobra na wszystko.
Twoja koleżanka pewnie gdzieś (gdzieś? w domu; czasem zastanawiam się, czy gdyby moi rodzice na coś mieli inny punkt widzenia, to ja też bym taki miała...) usłyszała, że liberał to zło. Nawet pewnie nie zapytała, co to liberał, przyjęła, że tak musi być. Raczej też nie mam jakiejś dużej wiedzy o tym, co się dzieje na świecie, dużo bardziej interesuje mnie sytuacja polityczna w Westeros (mówiłaś już coś takiego, ale to, kurde, prawda xD), bo człowiek jest introwertykiem i bardziej go interesuje jego wnętrze. Ale pewnie gdyby było tak, że ktoś chciałby ze mną o tym pogadać, to wolałabym sobie więcej coś o tym poczytać. Tak było z 50sog (trochę kiepski przykład, ale najbliżej). Koleżanka, z którą spędzam dużo czasu na polonie, się zachwycała, więc uznałam, że głupio tak siedzieć cicho i nie mieć zdania, kiedy ona gada. No i przeczytałam...
Nie bluźnij! Boję się GHJP tak bardzo, że mi się ręce trzęsą, jak o tym pomyślę D: Te jery i to wszystko, o mamo... Ja na egzaminy z HLP mam taki patent, że czytam mnóstwo artykułów i opracowań, żeby chociaż coś ciekawego mieć do powiedzenia i jakby coś, móc zbajerować. "Wydaje mi się ciekawe też..." xP Dzięki Bogu!, trafiałam na takich egzaminatorów, którzy łapali się na to z szerokim uśmiechem XD Włączając w to mój najbardziej ekstremalny przykład - Miciński.
Zapisałam sobie pana i przypomniałam sobie o mojej gigantycznej liście książek do przeczytania. Aż się robi gęsia skórka. Przynajmniej po studiach będę miała co robić, prawda? (-:
O tak! Myślałam o: "Osiągnięcie doskonałości to bycie martwym" by Brzozowski <love!>, bo to takie dramatyczne. Ale chyba zbyt dramatyczne xD Nie, daruję sobie (-: U mnie ma być prosto i miło (chociaż następna ocena może nie być miła... da da da daaaa).
|
|
Powrót do góry |
|
|
sylville
grupa trzymająca władzę
Dołączył: 03 Kwi 2013
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: mazowsze
|
Wysłany: Sob 18:05, 14 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
to bardzo dobry powód xd [a przynajmniej lepszy niż mój - mózg mi wczoraj nie działał xd]
lol, chciałabym sobie wyobrażać, że ana sabotuje ten wywiad specjalnie, a nie dlatego, że jest bellą swan xd ale tak całkiem serio - nie ogarniam, czemu fabuła tak na siłę wepchnęła bohaterkę w coś, czego ta w ogóle nie chciała robić. czemu nie można było rozpisać tego tak, by nie musiała się poświęcać ani marudzić, ani robić czegoś, czego nie chce robić. ale czego ja oczekuję, przecież to książka, w której dobre samopoczucie bohaterki ani trochę się nie liczy. i racja - strasznie kiepski wzór kobiecości. ale rzesze fanek mają zgoła odmienne zdanie.
ooo, zapomniałam o tym! okay, mam nadzieję, że scenarzyści nie zapomnieli :D złota ręka mnie boli na samą myśl, ale może nie będzie tak koszmarna, jak sobie to wyobrażam. ufam scenarzystom i póki co nie wrzucili nic koszmarnie kiczowatego, więc może ręka nie będzie zbyt złota i świecąca xd
o tak, littlefinger jest bardziej ślizgoński od voldemorta xd no, może porównywalnie, w końcu są ślizgońscy w odrobinkę inny sposób. a jeśli chodzi o rządzenie - wydaje mi się, że varys miał większą władzę niż nam się wydaje. może nie tyle sprawczą, tak jak petyr, ale sama świadomość, że varys jest, varys obserwuje i varys ma wszędzie szpiegów mogła realnie wpływać na to, co się działo w king's landing. ale na pewno petyr bywa niedoceniany i to stanowi jego siłę. uwielbiam takie 'ha ha, nie można nie doceniać przeciwnika, ha ha' - papcio lannister był dobry w takich mykach, brakuje mi go w książce.
jeśli chodzi o gdybanie, to wydaje mi się, że nawet gdyby petyr ożenił się z cat, to nie pozbyłby się zupełnie ambicji. no, może wystarczyłoby mu się pozbycie lorda hostera i edmure'a, w końcu wtedy zostałby lordem dorzecza, ale na pewno nie czułby się spełniony będąc po prostu mężem cat. na pewno nie zrobiłby takiej kariery jaką faktycznie zrobił. kurczę, złamane serce to dobry motywator xd
(btw, ojej, skoro blogasek napsuł krwi, to nie mogę się doczekać, aż przeczytam ocenę xd jestem paskudna, ale im gorszy jest blogasek, tym - zwykle - śmieszniejsza ocena xd).
nie sądzę, żeby arya dała radę całym rodom - i nie mówię teraz o jakichś randomach w rodzaju ser illyna, który ma rodzinę albo jej nie ma, ale o lannisterach. lannisterów jest za dużo i nawet jeśli da się usunąć wszystkich najważniejszych, to nadal zostaje ich sporo. no i, nie oszukujmy się, rzeź na wszystkich lannisterach [także kobietach i dzieciach] zbyt mocno zaburzyłaby sytuację w westeros. lannisterowie trzymają w garści sporą część ziem, gdyby nagle cały ród zniknął - mogłoby być słabo. potrafię sobie za to wyobrazić aryę polującą na ramsaya czy stannisa. biedny stannis!
jeśli chodzi o sansę - nie pamiętam, czy w tańcu miała jakiś rozdział. wydaje mi się, że ostatni, który był, to ten, w którym sansa, littlefinger i dzieciak lysy opuszczali vale przed zimą. w którym tomie to było - nie wiem. zastanawiam się za to, na ile littlefinger jest świadomy, co dzieje się na północy i jak planuje osadzić sansę w winterfell - nawet gdyby zaaranżował małżeństwo sansy z dzieciakiem lysy, to rycerze eyrie są za słabi i zbyt nieliczni, żeby odbić północ - nawet północ tak osłabioną. no i zastanawiam się, czy littlefinger wie o stannisie. o mamo, szósty tom powinien być miodny <3
niestety, ciężko mnie przekonać do postaci, których nie pokochałam od razu xd a teoria o bękarcie rhaegara i siostry neda mnie w ogóle nie kręci. wydaje mi się, że ludzie wyczytują za dużo z nazwy serii. martin mówił gdzieś, że to odwołanie do roberta frosta, a ogień i lód to pasja vs chłodna kalkulacja etc. podoba mi się takie wyjaśnienie, jest proste, choć nie ucina jednoznacznie tych spekulacji o bękartach czy trzech jeźdźcach smoków. swoją drogą mam wrażenie, że teoria z bękartem jest tylko po to, żeby podnieść znaczenie jona dla całej fabuły *oraz* pośmiertnie wybielić neda. bo ned jest zbyt prawy, żeby przespać się z dziwką, pfft. a jon ma zbyt wiele fanek, żeby być synem dziwki. jasne, jeśli martin to napisze, to pewnie kupię takie wyjaśnienie, ale póki co widzę w tym za dużo sposobu myślenia fandomu xd
bo stannisowi kręgosłup moralny naciska na jelita. albo stannis ma nie tylko kręgosłup moralny, lecz także moralny żołądek, nerki i wszystko przy okazji, co prowadzi do pewnych komplikacji xd ale i tak go lubię xd
nie pamiętam, czy martin gdzieś wyjaśnił, jak można zabić smoki - tzn. na pewno umierają ze starości, ale czy są jeszcze jakieś metody. także nie wiem, czy mój pomysł się w ogóle trzyma kupy, ale na pewno sprowadziłby tekst na tory przepychanki politycznej, co bardzo by mnie ucieszyło xd no i, wiadomo, nie mamy pojęcia, kto/co stoi za zombiakami. bo jasne, same zombiaki by smokom nie dały rady, ale jeśli istnieje coś większego i potężniejszego... byłoby ciekawie.
o tak, taka gra byłaby świetna *.* ale bezczelnie przyznam, że wolałabym polityczną przepychankę między rodami xd nie wiem, jak można taką grę napisać, bo na grach się zupełnie nie znam, ale grałabym xd
dany jest kiepskim politykiem i zagubionym człowiekiem - bardzo chce być dobra, ale jej nie idzie. już pomijam samo to, że włazi z butami w cudzą kulturę i narzuca swoją własną. jasne, niewolnictwo nie jest czymś, co należy popierać, ale co dany wie o jego korzeniach, o tym, jak te miasta funkcjonują etc. sytuacja w mereen, która zmusiła ją do tego ślubu, dobrze pokazuje, jak bardzo dany nie może utrzymać tego porządku, który niby zaprowadziła. w sumie jak teraz o tym myślę [a więc jest to myśl świeżutka i jeszcze niepodparta żadną głębszą refleksją], to przypomina to trochę amerykańską interwencję w iraku - pozbędziemy się dyktatora, pomożemy odbudować demokrację, bla bla bla, tyle tylko, że ludność się trochę burzy, ludności się to za bardzo nie podoba. pewnie można by znaleźć inny przykład, być może trafniejszy, ale do śniadania oglądałam 'generation kill' po raz enty xd w każdym razie pamiętajmy, że martin lubi się bawić historią - wojna dwóch róż i tak dalej.
mnie książkowy ramsay przerażał, ale nie umiem teraz powiedzieć dlaczego. wiem, że jak czytałam, to urósł do rangi bodaj najbardziej przerażającej postaci w całej serii xd ten serialowy w jakiś sposób się nie zgadzał z tym, co pamiętałam z książki, ale nie jestem w stanie ocenić w jaki. może jak zrobię rereada, to mnie natchnie. [chociaż dwa sezony rozkmniałam, co mi nie pasuje z serialowymi stannisem i davosem, dopiero potem mnie naszło, że scenarzyści odłamali sporą część kręgosłupa stannisa i dali go davosowi]. ale zgadzam się, samo zagranie z theonem jest bardzo w stylu martina :D
brzmi jak Mistrz :D serdecznie polecam, gdybyś kiedyś miała okazję chodzić na jego zajęcia. być może będzie prowadził fragment wykładu z literatury popularnej - u nas prowadził przez 1/3 semestru. polecam też Mistrza jako promotora/recenzenta - naprawdę przeuroczy człowiek.
ojej, od gimnazjum? łał, ja nie miałam pojęcia, że ktoś taki istnieje, póki nie przeczytałam 'plamki medi' na zajęcia xd' ogólnie 'historie maniaków' mi się podobały, innych tworów nie miałam jeszcze przyjemności czytać. i jaworski brzmi jak świetny temat na magisterkę - może nie idę o zakład, ale podejrzewam, że nie powstało wiele opracowań na jego temat, a więc miałabyś do pewnego stopnia wolną rękę. jestem wielką fanką wolnych rąk i tematów, do których nie ma opracowań xd
i oj tam, szalona... przynajmniej wszystkie zajęcia masz na kampusie. znam ludzi, którzy robią dwa kierunki i muszą biegać między różnymi kampusami albo różnymi uczelniami - to dopiero jest ból. a pisanie dwóch magisterek jest w pełni wykonalne, trzeba tylko zacząć wcześniej i jedną skończyć w wakacje przed piątym rokiem. albo jedną bronić w czerwcu, a drugą we wrześniu, ale robienie czegokolwiek konstruktywnego we wrześniu zawsze mnie przerastało, więc tego bym nie polecała xdd
o matko, jak to uboższy? tzn. nie podali terminów/nie było rejestracji w ogóle? jeśli to sprawa usosa, to p. kośla załatwi to w mgnieniu oka [i chyba nawet odpisuje na maile, nie wiem, nie pisałam sama], jeśli nie i chodzi raczej o plan jako taki, to trzeba się udać do polonowego stsu [odbierają telefon, telefon na stronie] albo na ikp do tamtejszego sekretariatu [?] - w każdym razie tego czegoś na najwyższym piętrze przy windzie [o ile nie przenieśli], tam wszystko można załatwić. pewnie można się też dodzwonić, ale ja zwykle wolałam iść osobiście, bo przynajmniej jest pewność, że się coś załatwi. no, na tyle dużo pewności, na ile można mieć w przypadku uw xd
i spokojnie, przyjmuję pytania na klatę, także śmiało :D translatorium z B2+ nie miałam, chodziłam na zwykły lektorat B2 i zdychałam tam z nudów, ale prowadząca była fajna, więc nie chciałam iść na C1. także tych tutaj nie mogę pomóc xd' wiem tylko, że zwykle nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać, że będzie.
mokotów jest taaaak zróżniocowaną dzielnicą, że w sumie zależy, jak się trafi. ale przynajmniej dojazd do centrum dobry :D do samochodów można się pewnie przyzwyczaić, chociaż ja nigdy nie zwracałam na nie uwagi, z pijanymi ludźmi trochę gorzej, bo nigdy nie wiadomo, co zrobią, ale jak długo nie mieszka się na parterze, to do nich też można przywyknąć xd przynajmniej nie możesz narzekać na nudę ze strony tubylców xd no i słuchawki też wiele powinny ułatwić :D
ugh, nie strasz xd czasami budzę się przerażona, bo śni mi się, że dostałam pracę w wawie i muszę przez najbliższe 40 lat dzień w dzień wstawać o 4.40, żeby dojechać xD wtedy naprawdę byłabym w kropce i być może zaczęłabym się zastanawiać nad wynajmowaniem, ale to by się tak bardzo kłóciło z moimi zasadami i tak bardzo dokładało mi zmartwień, że wolę o tym nie myśleć. może będę jedną z tych szczęśliwych osób, które znajdą pracę w miejscu zamieszkania.
lol, obawiam się, że skończyłabym jak Twoja koleżanka, gdybym zaczęła szukać kursów dla siebie xD w zeszłym roku zastanawiałam się nawet, czy nie iść na uniwersytet otwarty, bo niby to dla dorosłych i zapracowanych ludzi, ale zajęcia ciekawe. [i właśnie popełniłam błąd i zajrzałam na listę przedmiotów na ten rok; o nie, mają zajęcia ze szwedzkiego, ale musiałabym zrezygnować z człowiek wolnych piątków </3 decyzje, decyzje...] w każdym razie marzy mi się świat, w którym rozwiązuje jakiś dłuuuugi psychotest, wyniki mówią, do czego się nadaje, a serwer zbiera zainteresowania/odpowiedzi i mailowo informuje, że tu i tu będzie taki a taki kurs zgodny z zainteresowaniami. taki leń jak ja by to doceniał xd
właśnie, biurka są takie miłe, miziaste i bezpieczne. szkoda tylko że w ofertach pracy nikt nie pisze 'oferujemy porządne, dębowe biurko' czy coś xd to by ułatwiało selekcję xddd i dziękuję, obym sobie jakieś biurko w życiu znalazła :D
podli ludzie! może wcześniej odrzucili za dużo osób, a że kogoś potrzebowali, to wzięli z marszu.
i nawet wiem, że się władze zmieniły, choć jak odbierałam dyplom, to mi brwi podskoczyły, bo o zmianie nie wiedziałam i mi się przykro zrobiło, bo poprzedni skład był mi bliższy, choć obecny jest równie sympatyczny - przynajmniej jeśli o prodziekana chodzi. w każdym razie przyjmowałabym jego krytykę jako motywację do pracy, a nie z takim 'buuu, świat mnie nienawidzi'. kolejny pozytywny człowiek na polonie - a ludzie mówią, że polon to taki sztywny wydział, co oni wiedzą o życiu xd
oj tam, czym jest tycie wobec wieczności. serio. to mówiłam ja, pogryzająca właśnie ciastka owsiane, żeby mózg mi zaczął działać. mózg ostatnio odmawia pracy bez ciastek. hm, w sumie może ciastka są zdrowsze od czekolady? muszę wygooglać xd
tak podejrzewam, ale w całej swojej naiwności nastoletniej byłam głęboko w szoku xd
a sytuacja polityczna w westeros jest ciekawsza od większości tego, co dzieje się wokół. nieważne, czy taka opinia źle świadczy o mnie, czy o otaczającym mnie świecie xd ale zgadzam się, gdyby ktoś chciał mnie wciągnąć w rozmowę na jakiś temat, pewnie bym to i owo nadrobiła, żeby móc się wypowiedzieć. ale może nie aż tak, żeby posunąć się do dobrowolnego czytania 50sog xD parę osób mnie namawiało i było mi strasznie przykro, kiedy moje argumenty 'ale ta książka jest szkodliwa!' do nich nie trafiały, bo przecież 'bohaterowie są całkiem interesujący i można się wciągnąć w akcję'. odynie...
ghjp jest w pełni ogarnialne, jeśli tylko człowiek uczy się regularnie z tygodnia na tydzień. miałam zajęcia z dr kwapień i bardzo polecam zajęcia u niej albo u dr kresy - obie potrafią zmotywować do nauki i przedstawić ten przedmiot w interesujący i zrozumiały [co ważne] sposób ^^
a metoda na hlp dobra :D większość egzaminatorów powinna być z niej zadowolona, w końcu dzięki temu widać, że masz jakieś zainteresowania i faktycznie ciekawi Cię to, o czym mówisz. a to wiele znaczy na egzaminach, na których większość recytuje chomika xd
a lista rzeczy do przeczytania to zawsze dobry pomysł! ja mam całe składowisko książek, których jeszcze nie przeczytałam, bo nie mam nastroju, ale wiem, że (a) chcę przeczytać i (b) prawdopodobnie mi się spodobają. ale póki co leżą i czekają na swoją kolej, a ja się b. dobrze czuję ze świadomością, że mam plan czytelniczy na najbliższe 2-3 lata xD
a cytat urocze, choć zbyt dramatyczny. w podobnym stylu jest też przybyszewski: "człowiek, który szarpie się i targa, męczy i pragnie czegoś, choć nie osiągnie nigdy celu, jest piękny". tak jak jestem do przybyszewskiego uprzedzona, tak ten cytat mi się bardzo podoba.
i czekam na tę ocenkę bardzo bardzo bardzo xd
|
|
Powrót do góry |
|
|
l-e-l
błędny ogniczek
Dołączył: 22 Sie 2013
Posty: 73
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 23:30, 14 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
Hym. To chyba proste. Autorce się nie chciało, chciała przejść do scen najciekawszych, wiadomo jakich, ale z drugiej strony pasowało coś wymyślić, bo to książka w końcu, więc poszła po najmniejszej linii oporu. Kto by się przejmował, że to się kupy nie trzyma? Ano większość ludzi don't give a fuck. Ważne, że jest fuck. (odbija mi, przepraszam - nie wiem, czy to przez tego blogaska czy przez gry horrorowe).
Ale złota ręka była śmiechowa, poza tym to kolejne upodlenie bohatera. A wszystkie kochamy upodlonych bohaterów. Są sexy, bo trzeba ich przytulić. A Jamie'a trzeba będzie, bo będą mu kazali ją nosić na oficjalnych przyjęciach. To było takie słodkie w książce (-;
I jeszcze można dodać, że Varys mógł się nieźle zabawić ludźmi rządzącymi. Oni myśleli, że ptaszki ćwierkają dla nich, a to nie tak do końca chyba prawda. Królowie czuli się bezpiecznie, więc to zawsze otwierało dość swobodną drogę do załatwiania swoich interesów. Kto by przypuszczał, że Varys był za Targaryenami? No... ja nie...
Złamane serce to wspaniały motywator, nie rozumiem, dlaczego tak wiele osób zdaje się chcieć go wykorzystać, a jednak nie widzi całego spektrum możliwości. Martin widział i oto mamy Petyra. Chwała mu za to :-D
(wydaje mi się, że ocena będzie długaśna i okropnie nudna. całe popołudnie pisałam i chyba opisałam jeden problem (mianowicie świat), ale nie jestem pewna, pewnie jeszcze coś dopiszę).
Znając Petyra, pewnie jest bardzo świadomy. Może czeka na rozwój wojny Stannisa z Boltonami o Winterfell? Pewnie ma przygotowane dwa wyjścia, na każdą okazję. Plus wyjścia awaryjne i ze sto alternatywnych. Tak dobra jest ta postać! ;-D I zgadzam się. Jeszcze nie przeczytałam piątego tomu, ale już przeczuwam, że szósty będzie dobry. Ponadto Martin nie ma już zbyt wiele miejsca - z tego co wiem, zostały mu już tylko dwa tomy. (ale z tym tempem pisania prawdopodobnie może nie dożyć: podobno zdradził scenarzystom serialu zakończenie na ten wypadek).
Lubię jak się postacie zmieniają i dojrzewają. Także nie muszę pokochać postaci od razu. Petyra na początku nawet nie kojarzyłam. Hm. Coś jest w tym, co mówisz. Ja myślę, że byłaby to epicka walka o tron, ale może rzeczywiście to zbyt proste. Poza tym w takich urywkach z Neddem w Uczcie... wyłowiłam, że podróżował po wojnie (czy podczas wojny?) z jakąś kobieta i z Jonem. Także pewnie to była jego matka. A może mamkę wynajął? Ech... Nie zdziwiłabym się jednak, gdyby Nedd był tak nieskazitelny. I to nie musiała być dziwka! Ostatnio Stannis spekulował, że mogła to być handlarka rybami xD I jeśli chodzi o tytuły. Racja, fajniejsze są te, które zostawiają jakąś furtkę. Mówią ogólnie, nawiązują, ale gdzieś subtelnie krążą, przez co można je różnie interpretować i pasują do wielu zjawisk w książce. Więc chyba mnie trochę zniechęciłaś do tej teorii.
Wydaje mi się, że nic nie mówił do tej pory o śmierci smoka. Ale chyba da się je jakoś zabić, no bez przesady.
Też nie wiem, jak się robi takie gry, ale pomysł mogę jakiemuś studio sprzedać xP
W tym ostatnim tomie Dany robi na mnie wrażenie zrezygnowanej. Namieszała, a teraz umywa ręce. Jakby mała księżniczka wepchnęła kij w mrowisko, a teraz tupała nóżką i strzelała fochy, że mrówki ją obsiadły. Ona to by chciała wszystko oddać nowemu mężowi, a sama mogłaby pewnie odjechać w siną dal ze swoim Daariem, a potem by się pieprzyli. W ogóle audiencje ją nudzą, wszystko po niej spływa, jakiś bajzel. No pięknie, Dany. No pięknie.
W serialu zrobili z trójkąta Davos-Stannis-Melisandre psychomachię (-;
Oj, to dopiero Mistrza poznam na piątym roku. No cóż, będę czekać (-:
Tak. Kompletna porażka z tym Jaworskim. Kupowałam wtedy Panią Bovary i wpadła mi w oko okładka. Poza tym książka kosztowała 10 zł, więc w sumie wzięłam (przesyłka ta sama, więc 10 zł to żadne pieniądze). Nic nie zrozumiałam, ale oczarował mnie ten świat. Taki bajkowy, ale równocześnie morderczo niepokojący. Więc jak się głowiłam nad tematem pracy licencjackiej (czy tam prezentacji), to wzięłam jeszcze raz do ręki i poczytałam. No i wpadłam na temat. Ponoć dałoby się rozszerzyć go o Irzykowskiego, więc jestem szczęśliwa. Nie no, muszę napisać te dwie magisterki chociaż z tego samego okresu, żeby było mniej czytania opracowań. Z drugiej strony trzeba uważać, żeby sobie nie zafundować autoplagiatu xD
No tak, kampus. Poza tym ten plan nie wygląda tak źle... oprócz tego, że siedzę na kampusie od 9:45 do 20:15 dwa dni w tygodniu xD Nevermind. Dam radę. Trzeba tylko planowanie doszlifować do perfekcji i będzie dobrze.
Chodzi o to, że na stronce podali plan zajęć. I na IKP-ie muszę dodatkowo wziąć sobie z listy pięcioro konwersatoriów wedle uznania. (przynajmniej tak wyliczyłam z tych ECTS-ów i godzin). Ale jest jeszcze taka ciekawa adnotacja, że osoby, które są spoza wydziału mają do wyrobienia cztery konwersatoria "wyrównawcze" w ramach tych konwersatoriów fakultatywnych. I teraz się zastanawiam, czy wybieram dodatkowo jeszcze pięcioro zajęć z tej listy (mimo tych "wyrównawczych") czy tylko jedne (plus te cztery). Napisałam do toku studiów, może odpiszą. No i dostałam mejl z zaproszeniem na inaugurację (lol?), więc się wybiorę, może coś powiedzą ciekawego. W każdym razie dzięki za informacje (-: Pana inż. Kośli się trochę boję, ale to naprawdę pomocny gość. Tylko chyba czasami ma dość, nie? xD
Jak nie będę taka zmęczona wynajdę ci jakąś czekoladę (lubisz białą, prawda?). Na magisterskich trzeba zrobić translatorium B2+ (bo na lektoraty też chodziłam), zastanawiałam się, czy nie zrobić w tym roku, ale chyba sobie daruję.
O! Dobrze wiedzieć o Mokotowie! Mam już jakiś research xD
Oj, to kiepsko - 4.40 D: W takim razie trzymam kciuki za biurko na miejscu, nie w Warszawie!
Też mam coś takiego - chcę się uczyć! Ale u mnie zawsze jakoś brak odwagi, żeby się za coś zabrać. Ten IKP to chyba najbardziej szalona rzecz, jaką zrobiłam. W sumie się cieszę. Też bym takie coś chciała - żeby mi dopasowało kursy do predyspozycji xD Ale boję się, że by mi pokazało, że najlepiej bym się sprawdziła jako sprzedawca w McDonalds xP
Polon to sztywny wydział - a pfff! Kłamstwa i potwaSZ! Jak dla mnie na polonie jest bardzo sympatycznie (z małymi wyjątkami) i wesoło.
No niby tak, ale ileż można tyć. I chyba ciastka owsiane są lepsze, bo po czekoladzie wyskakują pryszcze. Ech, wszystko co dobre jest albo kaloryczne, albo nielegalne, albo niemoralne xD
Uważam tak samo. Mam dość tych kłótni o pierdoły w TVN24, dość tak obrzydliwie głupich poglądów na rzeczywistość i tych idiotów. Tak, to są idioci. Jak ktoś mówi, że nie ma nic do gejów, ale nie powinni istnieć, to jest idiotą. Albo jak mówi, że to skandal, żeby był nakaz zapinania pasów w samochodzie. Wolę już porządną, mądrą intrygę polityczną w Westeros.
Też musiałam stanąć w obliczu takich argumentów. Gdzie tam jaka akcja jest? Interesujący bohaterowie? Co?
Do dr Kresy niestety nie mogę iść - kolizja planów, ale właśnie zamierzam się zapisać do dr Kwapień. Miałam z nią dialektologię. Było bardzo przyjemnie jak na zajęcia, które raczej mnie nie interesują (-: Chociaż akurat tak poprowadzona dialektologia była fajna. Dużo więcej później wyniosłam z Na skalnym Podhalu.
Trochę to przykre uświadomić sobie, że się dostaje dobre oceny, bo inni są gorsi. No ale... tak już jest xP
Racja, lista książkowa jest dobra. Nie trzeba się martwić paniką po skończeniu ksiażki, że teraz nie ma się co czytać (-:
O, bardzo ładny cytat. Przybyszewskiego się albo kocha, albo nienawidzi, a ja mam co do niego mieszane uczucia. Na pewno doceniam jego wkład w polską literaturę - od niego zaczęły się chyba te nieświadomości, prawda?
Aj, jeszcze trochę na ocenkę. Jak mówiłam - mam gotowy dopiero jeden punkt, a jestem na 7 stronie TNR 11, odstępy 1,15. To będzie długa i męcząca podróż...
|
|
Powrót do góry |
|
|
sylville
grupa trzymająca władzę
Dołączył: 03 Kwi 2013
Posty: 383
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: mazowsze
|
Wysłany: Nie 2:37, 15 Wrz 2013 Temat postu: |
|
|
książka, książka... to klasyczne myślenie ffkowe, bo wiadomo, na co liczy target. gdyby nie przyjęte ramy, to do scen wiadomych by doszło już-natychmiast w pierwszym rozdziale, bo w którymś momencie na caluśkim ffnecie takie romanse były jedynymi, które dostawały więcej niż 10-15 komciów/rozdział. może szkielet zmierzchowy uratował świat przed czymś gorszym? xD nawet jeśli się to kupy nie trzyma - zawsze mogło być gorzej.
ale wyobrażam sobie taką koszmarną złotą rękę. naprawdę koszmarną i naprawdę złotą [bo mam bardzo ograniczoną wyobraźnię jeśli chodzi o takie rzeczy xd]. zrobiłabym fotoszopkę, gdybym umiała, ale nie umiem xd ale zgadzam się, że takich bohaterów się chce przytulać. jaime'a mam ochotę przytulać przez większą część książek, bo jest taki biedny i uroczy, i biedny, i cudny, i... xd
dokładnie, varys był genialny właśnie dlatego, że nikt nie podejrzewał go o nielojalność względem siebie - w końcu varys był człowiekiem znikąd, nie miał żadnych interesów w westeros, żadnego rodu, wobec którego mógłby pozostać wierny, no i wielokrotnie powtarzał, że chce dobra westeros. które po prostu w jego oczach wyglądało inaczej niż w oczach rządzących xd pod tym względem należy mu się szacun, bo jako jedyny nie załatwia prywaty, ale naprawdę skupia się na tym, co dobre dla korony. chociaż nie wiem, czy targaryenowie [rany, nigdy nie nauczę się ich zapisywać] są tacy dobrzy. idę o zakład, że młody gryf jest uzurpatorem, którego wychowano w przekonaniu, że jest targarynem, żeby potem posadzić go na tronie. dla varysa byłoby to wygodne - miałby kogoś, kto nie tylko podziela jego opinie, lecz także daje sobą manipulować. no, na ile to ostatnie ma pokrycie w rzeczywistości to inna sprawa. na pewno młody gryf jeszcze namiesza, ale mam nadzieję, że zginie szybko. ma syndrom renly'ego, choć w inny sposób - też jest rycerzem lata, a nadchodzi zima, że tak klasykiem polecę (;
o tak, petyr to zdecydowanie jedno z najlepszych osiągnięć martina w zakresie konstruowania cwanych skurczybyków :D zresztą martin w ogóle dobrze pogrywa emocjami bohaterów - nie tylko złamanymi serduszkami, ale też wszystkimi innymi nienawiściami, sympatiami, lękami etc.
(e tam, nudna. czytałam własne oceny z dziesięciostronicowymi streszczeniami. nie przebijesz xd).
właśnie nie jestem pewna, na ile ktokolwiek może wiedzieć, co robi stannis, skoro - o ile dobrze pamiętam - są podejrzenia, że cała armia zamarzła. littlefinger ma mocną pozycję w dolinie arrynów, jasne, ale nie jestem pewna, czy to się przekłada na wierność wojsk i na liczbę szpiegów. ba, właśnie przywikipediowałam, bo nie byłam pewna, czy dobrze wątek pamiętam, i przypomniało mi się, że przecież petyr nie może na wojska arrynów liczyć, bo mu nie ufają i albo ich przekona do siebie, albo będzie musiał wyciąć w pień. wycięcie w pień będzie oznaczało osłabienie całej doliny, więc z tym marszem na winterfell też mogłoby być różnie, ale wikipedia przynajmniej przypomniała mi, że posadzenie tam sansy jest zdecydowanie jednym z planów littlefingera. tylko teraz zaczęłam się zastanawiać, co zrobi z synem lysy, jeśli nie chce wydać za niego sansy. spodziewam się, że ma jakiś master plan, ale zafiksowałam się na tym, że nie ma oczywistego dziedziczenia, więc wszystkie jego ziemie przejdą na małego arryna, którego - powiedzmy - usynowił. lepiej byłoby zabezpieczyć sansę przez wydanie jej za małego arryna, choć to by sprawiło, że vale i północ byłyby silnie zjednoczone, a przez to kułyby w oczy tego, kto siedziałby na żelaznym tronie. aaaaa, muszę przeczytać wszystko jeszcze raz, bo mój mózg chce wiedzieć i zrozumieć xD i mój mózg chce szósty tom xD
co do tego, ile tomów naprawdę będzie - nie zdziwię się, jeśli martinowi nie uda się zamknąć w siedmiu. to miała być, na litość, trylogia, a wyszła septologia, ot, drobna różnica. i naprawdę mam nadzieję, że uda mu się wszystko napisać, ale liczę się z tym, że to się może nie udać. byłoby naprawdę szkoda.
no dobrze, przepraszam, to mogła być handlarka rybami xD dziwka była określeniem wysoce krzywdzącym. ned na pewno nie był nieskazitelny - i strasznie chciałabym wiedzieć, co skrywa jego przeszłość. ale, rzecz jasna, plus dla niego, że się poczuł i się dzieckiem [swoim lub lyanny] zaopiekował. i ojej, przepraszam za zniechęcenie! ja zawsze wszystko rozwalam na czynniki pierwsze i szukam dziur w całym xd
jeśli chodzi o smoki, to aż poszłam powikipediować - znowu xd - i znalazłam parę ciekawostek: (a) odkąd smoków nie ma w westeros, zimy są dłuższe i mroźniejsze, (b) stara niania opowiadała o śnieżnych smokach na północy, ale nikt nie potwierdził ich istnienia ani mu nie zaprzeczył, (c) smok może zostać poskromiony przez dragon horn, który ma euron greyjoy [o czym też zapomniałam, słowo daję, mój mózg zawiera nie te informacje, które powinien!]. ale, cholera, nie ma nic o tym, jak smoki umierają. zastanawia mnie jednak ta zależność smoki-zima, tzn. jeśli brak magii wydłuża zimę [o ile nie ma tu pozornej korelacji, wiadomo], to co odpowiada za tę zimę? czy to może być inny rodzaj siły/magii, jakaś magia pierwszych ludzi czy whatever, która - powiedzmy - toczy walkę z inną magią, którą symbolizowały smoki, przybyłe w końcu z essos? no i czy te 'śnieżne smoki' starej niani nie mogłyby być tą siłą stojącą za zombiakami? nawet jeśli to nie faktyczne smoki, ale jakieś inne stworzenia. no a ciekawostka z dragon horn wrzuca nam na scenę greyjoyów. którzy mogą nieźle namieszać w tych okolicznościach przyrody.
nie zdziwiłabym się, gdyby amerykanie kupili. amerykanie, zdaje się, uwielbiają takie gry xddd
no bo dany sobie po prostu nie radzi. i tyle. nie radzi sobie w jednym, małym mereen, nie poradzi sobie w westeros. i jest zrezygnowana, bo chyba zaczyna do niej docierać, że nie da się być matką tłumów i nie da się zmieniać systemu przez jedno pstryknięcie palcami.
pfff, psychomachia. ja chcę ten kręgosłup moralny!
jeśli licencjat da się rozwinąć w mgr [a to nie jest przecież autoplagiat], to w sumie część roboty z głowy. a jeśli jeszcze da się pisać dwie z tego samego okresu - miodnie. naprawdę, to powinno się udać. poza tym irzykowskiego można gryźć od wielu stron, więc marne szanse na autoplagiat. o, i jeśli chodzi o rozszerzenia tematu - nie wiem, jak temat miałby brzmieć, ale jeśli dotyczyłby tego, co nowe, dziwne i niedoceniane, to można jeszcze stefanka grabińskiego dorzucić. irzykowski go uwielbiał i nazywał 'odgadywaczem zaświatów', bo grabiński był takim trochę polskim poem, trochę wariatem, trochę geniuszem. skubaniec rozciągnął młodą polskę na czasy późniejsze i zdawał się wierzyć we wszystkie te zaświaty, upiory i inne tałatajstwa. ogólnie dobrze się go czyta, popełnił dwa wampiry, czym zyskał sobie moją aprobatę xd
9.45 do 20.15 da się przeżyć. w zeszłym roku miałam jeden dzień od 8.30 do 20.30 [z okienkiem co prawda] i chociaż ledwo przytomna wracałam do domu, to przeżyłam. najważniejsze to mieć plan, stosowną ilość kanapek i kawę na czarną godzinę ^^
ja bym zrozumiała, że cztery z listy + jedno dowolne, ale to ja xd inauguracje są mało pomocne w takich sprawach, jeśli jest jakiś dzień adaptacyjny, to większe szanse, że tam uzyskasz informacje - wszyscy ludzie z sekretariatu tam będą, więc nawet jeśli temat nie zostanie poruszony w mowie oficjalnej, to można dorwać kogoś, kto zna się na rzeczy, i dopytać po oficjalnych, nudnych przemowach. sama inauguracja będzie bardziej oficjalna, ale pewnie w razie czego też da się kogoś złapać. i nie da się ukryć, że p. kośla czasami ma dość, ale nie ma się co dziwić. jest najbardziej ogarniętym usos-masterem ze wszystkich, o których słyszałam. taka renoma sama się nie wypracuje xd
yay, białej czekolady nie odmawiam nigdy xd ale spokojnie, uwielbiam dzielić się wiedzą, więc nie ma takiej potrzeby :D i lol, w życiu o tym wymogu nie słyszałam O.o aż pogooglałam, ale nie mam pojęcia, kiedy to wprowadzili. jeśli zakład TL to prowadzi, to może nie będzie tak źle. pewnie na zaliczenie trzeba będzie przynieść przetłumaczony artykuł bądź jego fragment, a na dopieszczenie takiego tłumaczenia nie trzeba poświęcać wiele czasu. w końcu na polski tłumaczy się dużo, dużo łatwiej niż w drugą stronę xd no i jeśli to jest pierwszy rok albo drugi, to będzie sporo czajenia się i dostosowywania programu do studentów, więc poziom będzie obniżony xd nie wiem, jak na Twoim roku, ale na moim była spora grupa, która nie była w stanie zdać B2 z żadnego języka i podaniem mieli zaliczone B1 jako egzamin certyfikacyjny. nie sądzę, żeby na innych rocznikach było lepiej, więc to też muszą brać pod uwagę przy tworzeniu translatoriów. o ile nie zrobią minigett w zależności od poziomu zaawansowania studentów, to w każdej grupie będą lepsi, gorsi i niekumaci. a nieładnie tak sprawiać, by część studentów nie miała pojęcia, co się dzieje. także to B2+ będzie pewnie na wyrost xd ciekawe, jak to wyjdzie.
o mokotowie wiem też, że to bodajże największa dzielnica podpadająca pod jedną komendę policji xD nie wiem, czy ta wiedza Ci się przyda xDDD
to brzmi dokładnie jak mój poziom szaleństwa xD i na ikp nie poszłam głównie dlatego, że uznałam to za zbyt szalone [a szanse na posadę po tym - zbyt mikre]. ale kultura skandynawska z drem pesselem kusiła, oj kusiła. krymio też była zresztą porywem szaleństwa i/lub chęci studiowania czegoś naprawdę ciekawego. ta-ak, nie mówmy, jak dobrze na tym wyszłam. powinnam jednak liczyć na taki algorytm, który będzie mi kursy wyszukiwał xD
a jeśli chodzi o McD, to znam parę osób, które pracowało przez pewien czas i niby dramy nie ma, ale ciężko wytrzymać dłużej, jeśli odczuwa się choć minimalną wyższość intelektualną nad ludźmi bez studiów, bo łatwo znaleźć się w piramidzie władzy pod kimś, kogo kojarzy się ze szkoły, a kto nigdy nie poszedł na studia i teraz może się mścić przez przydzielanie takiego nieszczęsnego mgra do zamiatania parkingu czy coś. no i nie ma tam biurek xd
mam dokładnie takie samo zdanie o polonie - zwykle miło i zwykle wesoło. choć nadal źle wspominam noj czy jo xd
a po ciasteczkach owsianych może cholesterol skakać, bo mają tłuszcz... no, jakiśtam, aż tak nie słuchałam, kiedy mi to mówiono. także świat naprawdę jest podły i źle urządzony. to jasne, że ciastka powinny upiększać i odchudzać!
ostatni raz tvn24 włączałam chyba w czerwcu, bo śniadanie się przy tym nieźle je. a przynajmniej lepiej niż przy vivie. newsiki czytam na stronie tvnu, co ma ten plus, że nie słyszę koszmarnie głupich dyskusji i wybieram, o czym czytam, więc nie muszę się denerwować, kiedy widzę, że ktoś jest idiotą. podejrzewam, że skończy się to całkowitym brakiem telewizora, kiedy już się wezmę za siebie i wyprowadzę z domu. bo nie no, serio, co telewizja teraz w ogóle oferuje? już nie mówię o programach publicystycznych, bo wiadomo, wiele zależy od tematu i gościa, ale wszystkie inne telewizje. jak nie klan, to sędzia anna maria wesołowska albo trudne sprawy. dobrze chociaż, że czasami trafi się jakiś film znośny, ale też będzie pocięty reklamami.
a takie argumenty kocham, po prostu kocham. i przekonanie o tym, że ta ksiązka zawiera jakąkolwiek akcję i interesujących bohaterów... no serio? kurczę, serio? nie udało mi się jednak uzyskać precyzyjnych informacji odnośnie tego, co interesującego bohaterowie zrobili xd
no i dobrze, i tak będzie motywacja do regularnej nauki w postaci wejściówek. tak jak zwykle nie znoszę wejściówek, tak w przypadku ghjp były one najlepszym pomysłem świata. jeśli chodzi o dialektologię - nie bardzo mieściła się w moim obszarze zainteresowań. mało co pamiętam, bo takie nieinwazyjne przedmioty z prostym zaliczeniem jakoś nie zapadają w pamięć. i rozumiem, że był ważny, ale nie był porywający xd
i pewnie, że trochę przykre. ale ważne, że dostaje się te dobre oceny xd jakie ja miałam złamane serce, kiedy się dowiedziałam, że nie mogę liczyć na stypendium teraz, kiedy już mam mgr! a należałoby mi się jak nic xd
dokładnie! taka lista pozwala uniknąć poksiążkowej depresji. no, na ogół pomaga.
ja mam z przybywszeskim ten problem, że jest zbyt poetycki. 'requiem aeternam' czytałam dwukrotnie i nadal nie rozumiem, o czym tak dokładnie było. nie umiem się wczuć na tyle, żeby zrozumieć. i jasne, facet miał duży wpływ na literaturę polską, duży wkład w kulturę i w ogóle, ale, na odyna, niech nikt mi nie każe go czytać xD choć planuję od jakiegoś czasu drugie podejście do 'il regno doloroso', może teraz przebrnę do końca.
oj tam, ważne, że się pisze. ja mam teraz ocenkowy zastój, bo (a) blog, który mam zacząć czytać, jest długi i trochę przerażający i (b) wzięłam się za pracę. więc ocenki sobie do października pewnie poczekają. o ile się nie złamię i nie ocenię czegoś innego dla odprężenia, ale potem będę miała kaca moralnego, bo tyyyle innych rzeczy powinnam zrobić!
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|